Miłosz Marek: Przychodzi kibic na Bułgarską i płacze

Tytuł mógłby wskazywać, że to jakiś kiepski żart, na temat kibiców poznańskiego Lecha. Jednak fanom Kolejorza faktycznie nie jest do śmiechu. Ekipa Jose Mari Bakero zaczyna doskonale wtapiać się w ligową szarzyznę.

W tym artykule dowiesz się o:

Nic się nie stało, Kolejorz nic się nie stało! Ale ile razy tak można? Najpierw była zmiana trenera i trzeba było dać mu chwilę czasu na poukładanie zespołu według swojej koncepcji. Później fatalna murawa, która również potrzebowała czasu, aby zniknąć. Teraz poznańskiemu Lechowi przeszkadzają kontuzje. Trochę za wiele usprawiedliwień, jak na ekipę, która walczy o podwójną koronę. Chociaż w praktyce już niekoniecznie…

Poznański kibic wierny jest. I stara się również być cierpliwy. Jednak wtorkowy pojedynek w Pucharze Polski uwolnił chociaż część niezadowolenia fanów Kolejorza, który gromadzi się w nich od pierwszego wiosennego meczu. Wynik spotkania z Podbeskidziem można określić jasno - blamaż. Żadnym usprawiedliwieniem nie jest również fakt, że do Poznania przyjechała "drużyna, która wyeliminowała Wisłę" (takie określenie padało znacznie częściej niż proste Podbeskidzie). Piłkarze Roberta Kasperczyka to ciągle pierwszoligowcy, a podopieczni Jose Marii Bakero aktualni mistrzowie Polski.

Nie ważne jakim składem, nie ważne na jakiej murawie, nie ważne na jakim stadionie - Kolejorz to spotkanie musiał wygrać, aby nie powtórzyć błędu Białej Gwiazdy. Zadanie wydawało się jeszcze prostsze, kiedy opiekun Górali desygnował do gry nieco osłabioną jedenastkę, oszczędzając zawodników na pierwszoligowy szczyt z ŁKS. Tymczasem nawet tak osłabiony przeciwnik jest w stanie przyjechać na Bułgarską i zdominować kandydata do tytułu najlepszej drużyny ekstraklasy.

Będę nie pierwszym i nie ostatnim, który przyczepią się do warsztatu hiszpańskiego coacha ekipy z Prylandii. Jednak głównymi argumentami przemawiającymi przeciw Bakero są złe zmiany, jak "skrzydłowy" Tomasz Mikołajczak i bronienie wyniku z rywalem z zaplecza ekstraklasy.

Oczywiście trener to nie wszystko, a coraz mniej udaje się również piłkarzom, których nieporadność w niektórych momentach zaczyna zastanawiać. Swojej formy nadal nie może odnaleźć Rafał Murawski. Manuel Arboleda poczuł się już chyba kadrowiczem Franciszka Smudy, co pokazują niektóre boiskowe sytuacje. Myli się jak nasza reprezentacyjna obrona. Całej ekipie brakuje charakteru, pomysłu i zaangażowania.

Na wszystkim traci poznański fan, który przychodzi na Bułgarską. Kiedyś spokojnie rozsiadał się w krzesełku i oglądał walczącego Lecha. Nie bał się każdego kolejnego meczu. Niezależnie od kolejnego przeciwnika. Czasy się zmieniły. O takim komforcie już zapomniano. Barwne pozostają już tylko trybuny. Od murawy wieje ligowa szarzyzna, od której poznaniakom będzie się coraz trudniej uwolnić.

Źródło artykułu: