Kamil Górniak: W końcu udało się wygrać na własnym boisku.
Paweł Byrski: Wreszcie udało nam się wygrać i zdobyć trzy punkty na stadionie w Stalowej Woli. Cieszę się z tego bardzo. Myślimy spokojnie o kolejnym ligowym meczu. Ciężko było udowodnić kibicom, że możemy powalczyć. Czasu nie było zbyt wiele na rehabilitację. Być może była zbyt duża presja o wynik. Oby szło nam tak dalej.
Ta wygrana z beniaminkiem nie przyszła wam łatwo. Musieliście się sporo namęczyć aby odnieść zwycięstwo.
- Wymęczone zwycięstwo, ale każdy zespół, który będzie grał z drużyną z dolnych rejonów tabeli też będzie się męczył. W tej lidze drużyny prezentują podobny, siłowy poziom. Trzeba walczyć. Kto pęknie ten przegrywa. Zagraliśmy w miarę dobre spotkanie i wygraliśmy.
Macie ciekawy i wyrównany skład. To jest na pewno waszym atutem. Praktycznie każdy, kto pojawia się na murawie wnosi coś nowego do zespołu.
- Każdy, kto pojawia się na boisku, to jakoś stara się ciągnąć drużynę. Fajnie, że jest świeża krew. Mam nadzieję, że kibice dalej będą z nami, czy to na dobre czy na złe. Czasami można mieć słabszą dyspozycję i trzeba się wznieść na wyżyny.
Teraz czeka was trudne spotkanie w Iławie z miejscowym Jeziorakiem, który w lidze prezentuje się bardzo dobrze. Wam jednak na obcym terenie gra się całkiem dobrze.
- W Iławie gra się ciężko. Może nawet lepiej, że gramy tam, a nie u siebie. Na wyjeździe nie gamy jak na razie tak źle. Jesteśmy dobrej myśli. Trener to jakoś poustawia. Na pewno damy z siebie wszystko.
Może w Stalowej Woli zjada was presja kibiców?
- Kibice wymagają od nas trzech punktów i szybko strzelonych goli. Czasami jednak zagra się do tyłu, gdyż nie można tak bezsensownie wybijać piłek do przodu. Warunkiem można rzec koniecznym jest przytrzymać piłkę, uspokoić grę. Wiadomo, że kibice oczekują fajnych i widowiskowych akcji, a przede wszystkim bramek. Ta presja na piłkarzy na pewnie nie działa na nas dobrze. Wtedy lepiej gra się naszemu rywalowi. Zaczynami się denerwować, kiedy tak się dzieje i nie możemy zdobyć tego pierwszego gola. Podchodzimy jednak ze spokojem, gdyż tylko wtedy można osiągnąć zamierzony cel. Trzeba cierpliwie czekać na tą jedyną sytuację, nawet w samej końcówce spotkania.
Przyszedłeś do Stali w zimie. W twojej grze widać opanowanie, spokój i taką boiskową mądrość.
- Zawodnicy z obrony muszą wprowadzać trochę takiego spokoju w grze. Wiadomo, że stoperzy są cały czas naciskani przez napastników. Ja gram na boku, niby mam trochę więcej miejsca, ale często do mnie doskakuje nawet dwóch czy trzech zawodników i trzeba czasem tą piłkę wybić żeby jej nie stracić. Wiadomo, że jak jest możliwość, to trzeba piłkę poszanować i mądrze odegrać do kolegów z zespołu. Nie można rzucać się do ataku, ale zachęcić rywali żeby podeszli bliżej i wtedy szukać swojej szansy.
Do Stali trafiłeś z Olimpii Elbląg. Dlaczego odszedłeś z tego klubu?
- Dlaczego odszedłem z Elbląga? To pytania pozostawię bez jakiejś specjalnej odpowiedzi. Na pewno chciałem spróbować zagrać w wyższej lidze i tam spróbować. Aczkolwiek to nie była jedyna przyczyna mojej decyzji o odejściu z klubu.
Ostatnio o zespole z Elbląga jest dość głośno za sprawą trenera Tomasza Arteniuka, a właściwie to już byłego trenera.
- Powiem tak. Nie można kąsać ręki, która daje. Za trenerem Arteniukiem zarząd Olimpii wstawiał się kilkakrotnie. Pojawiały się co jakiś czas informacje o zwolnieniu szkoleniowca. Trochę to było dziwne i myślę, że klub z Elbląga w jakiś sposób narażał się na pośmiewisko. W końcu zarząd nie wytrzymał. Oni też nie chcieli ciągle jakiś ekscesów. Fachowcem jest na pewno dobrym, ale czasem powinien się ugryźć w język.