Łodzianie przystąpili do meczu osłabieni brakiem trzech podstawowych zawodników - Marcina Smolińskiego, którego absencja nie była zaskoczeniem, ale także Marcina Mięciela i Jakuba Koseckiego, którzy dość nieoczekiwanie nie wybiegli na boisko. Tylko Kosecki usiadł zresztą na ławce rezerwowych - pozostała dwójka oglądała spotkanie z trybun. W tej sytuacji, w ataku zagrał z konieczności Maciej Bykowski, któremu pomagał strzelec dwóch goli z Łęcznej - Rafał Kujawa.
I właśnie ten młody zawodnik miał szansę otworzyć wynik już kilkadziesiąt sekund po pierwszym gwizdku sędziego Pawła Dreschela z Gdańska. Z prawej strony dośrodkował Krzysztof Mączyński, a piłka po strzale głową Kujawy odbiła się od prawego słupka bramki Richarda Zajaca i wyszła w pole. Kilka minut później, groźnie było pod drugą bramką. Kiks popełnił Bogusław Wyparło, który nie złapał piłki przy niegroźnej wrzutce w pole karne i z trzech metrów uderzał Adam Cieśliński, ale zagrał... wyżej niż dalej.
Z czasem łodzianie przejęli nieco inicjatywę, choć goście groźnie kontrowali. Po jednej z takich akcji, Wyparło musiał się mocno natrudzić, aby wygrać potyczkę z dwoma przeciwnikami Sebastianem Ziajką i Robertem Demjanem. Więcej sytuacji mieli łodzianie, jednak na ich drodze stawał zazwyczaj znakomicie dysponowany tego dnia Zajac, a w pozostałych przypadkach, to sami piłkarze ŁKS-u nie potrafili oddać celnego strzału, jak chociażby Marcin Kaczmarek, który miał okazję uderzać z 4. metra z woleja, ale trafił w piłkę bardzo nieczysto.
Pierwszy kwadrans gry po przerwie to najlepszy fragment w wykonaniu Podbeskidzia. Mimo że druga połowa była ciekawsza i obfitowała w większą liczbę składnych akcji, to jednak dogodnych okazji do zdobycia gola było mniej. Przez 15 minut piłka właściwie nie wychodziła z połowy ŁKS-u, a w tym czasie tylko raz Wyparło został zmuszony do większego wysiłku, gdy piąstkował piłkę po strzale jednego z rywali.
Podobnie jak w pierwszej odsłonie, także i w drugiej, im bliżej było jej końca, tym większą przewagę zaczęli osiągać gospodarze. Podbeskidzie coraz bardziej szanowało piłkę i skupiało się na wywalczeniu choćby remisu, a tymczasem mogło się to dla nich źle skończyć. W 72. minucie kąśliwie zza pola karnego strzelał Piotr Klepczarek, ale na posterunku był Zajac, który jednak pomylił się kilkadziesiąt sekund później, nie sięgając piłki, dośrodkowanej z jego lewej strony. Kilkunastu centymetrów zabrakło jednak także Kujawie, który miał szansę znaleźć się w sytuacji sam na sam z pustą bramką.
Na ostatnie minuty trener ŁKS-u Andrzej Pyrdoł wprowadził rekonwalescenta Koseckiego, co wprowadziło sporo ożywienia na boisko i mogło przynieść efekty w postaci wygranej gospodarzy. Juraj Dancik w doliczonym czasie gry jednak nie zastanawiał się zbytnio, jak odebrać piłkę rozpędzonemu pomocnikowi ŁKS-u, który zbliżał się w pobliże bramki gości i po prostu postanowił go dość ostro "wyciąć" i sprowadzić do parteru. Obejrzał za to co prawda żółtą kartkę, ale łodzianie gola nie zdobyli, a po chwili sędzia zakończył spotkanie.
ŁKS Łódź - Podbeskidzie Bielsko-Biała 0:0
Składy:
ŁKS Łódź: Wyparło - Gieraga, Klepczarek, Woźniczka (45' Mowlik), Łabędzki, Kaczmarek (83' Kosecki), Kłus, Bykowski, Mączyński, Romańczuk, Kujawa.
Podbeskidzie Bielsko-Biała: Zajac - Dancik, Osiński, Cienciała, Konieczny, Kołodziej (74' Rogalski), Koman, Łatka, Ziajka, Demjan (90+1' Malinowski), Cieśliński (65' Patejuk).
Żółte kartki: Kłus, Łabędzki (ŁKS) oraz Łatka, Dancik, Rogalski (Podbeskidzie).
Sędzia: Paweł Dreschel (Gdańsk).
Widzów: 6684 (ok. 100 gości).