Był to pierwszy występ Szczęsnego od 8 marca i spotkania 1/8 finału Ligi Mistrzów z Barceloną, w czasie którego doznał kontuzji palca lewej dłoni. - Wciąż czuję się trochę niekomfortowo, kiedy jestem w bramce. Noszę specjalny ochraniacz, ale w meczu z Liverpoolem nie przeszkadzał mi ani trochę - mówi Szczęsny.
Spotkanie z The Reds miało niecodzienny przebieg. Kanonierzy objęli prowadzenie w 98. minucie po rzucie karnym skutecznie wykonanym przez Robina van Persiego, a trzy minuty później Liverpool wyrównał po wykorzystanej przez Dirka Kuyta "11". - Remis jest dla nas dużym rozczarowaniem, ponieważ na minutę przed końcem strzeliliśmy - jak nam się wydawało - zwycięskiego gola. Potrzebowaliśmy tego zwycięstwa, żeby utrzymać presję na United - komentuje Szczęsny, dodając, że decyzja o podyktowaniu rzutu karnego dla Liverpoolu była kontrowersyjna.
Teraz Arsenal czeka prestiżowy derbowy pojedynek z Tottenhamem Hotspur. Dla kibiców obu drużyn to najważniejsze londyńskie derby. - Mecz z Tottenhamem będzie dla nas bardzo dobrą okazją na rehabilitację i jesteśmy to winni naszym kibicom, którzy są mocno rozczarowani tym, co stało się w spotkaniu z Liverpoolem - przyznaje polski bramkarz Kanonierów.
Na sześć kolejek przed końcem sezonu londyńczycy mają sześć punktów straty do Manchesteru United, ale dla Szczęsnego walka o mistrzostwo Anglii jeszcze się nie skończyła: - Oczywiście, że wciąż wierzymy w to, że możemy zdobyć tytuł. Przed nami wciąż mecz z United, którzy poza tym muszą zagrać jeszcze z Chelsea. Stracą punkty, a my wierzymy, że jesteśmy wystarczająco dobrzy, by wygrać wszystkie pozostałe spotkania.
Szczęsny nie zaprząta sobie głowy tym, że Arsenalowi po piętach zaczęła deptać Chelsea: - Myślimy tylko o zdobyciu mistrzostwa, a nie o tym, kto jest za nami. Jesteśmy Arsenalem i nie chcemy zakończyć sezonu na drugim ani tym bardziej na trzecim miejscu.