Po wyrównującej bramce dla Podbeskidzia w 91. minucie, gospodarze ponownie rzucili się do ofensywy, aby odwrócić losy pojedynku. Jeden z kontrataków wyprowadzał skrzydłem Piotr Tomasik, który został brutalnie sfaulowany przez Macieja Rogalskiego. Prowadzący zawody Wojciech Krztoń nie zdecydował się jednak wyrzucić pomocnika Górali z placu gry i wyciągnął z kieszonki tylko żółty kartonik. Decyzja arbitra wzbudziła falę protestów wśród piłkarzy i trenerów Floty.
- Jeżeli faul na Tomasiku zasługiwał jedynie na żółtą kartkę, to zupełnie nie wiem o co chodzi arbitrowi - komentował rozwścieczony Petr Němec. Także szkoleniowiec gości - Robert Kasperczyk nie ukrywał, że wejście jego podopiecznego zasługuje na miano brutalnego. - Gdybym zobaczył czerwoną kartkę w doliczonym czasie gry po takiej akcji, nie miałbym pretensji do sędziego - ocenił po zakończeniu spotkania.
Tomasik długo nie podnosił się z murawy. Ostatecznie, opuścił plac gry zniesiony na noszach. - Zawodnik jeszcze długo po ostatnim gwizdku leżał na noszach w szatni, obłożyliśmy nogę lodem, ale na razie nie wygląda to dobrze - powiedział Němec.
Gdy poszkodowany w starciu Tomasik opuszczał budynek klubowy, nie potrafił ocenić na ile poważna może się okazać jego kontuzja. - Nie wiem jeszcze, co dokładnie stało się z moją nogą. W Świnoujściu nie ma możliwości wykonania USG, ani innych specjalistycznych badań. Zobaczymy jutro, jednak jestem dobrej myśli. Faul na mnie był ewidentny i na pewno zasługiwał na czerwoną kartkę. Rywal o mało co nie złamał mi nogi! - powiedział po zremisowanym 1:1 meczu Tomasik.