Piłkarze Stali: Nie uznali nam gola, który padł prawidłowo

Stal Stalowa Wola przegrała z Okocimskim Brzesko. Po meczu głównie rozmawiano jednak o nieuznanym golu dla Stali oraz o "jedenastce" dla gości. Piłkarze Stali zgodnie twierdzą, że gol powinien im zostać zaliczony, bowiem piłka przekroczyła linię bramkową.

W 72. minucie meczu pomiędzy Stalą Stalowa Wola a Okocimskim Brzesko napastnik gospodarzy, Wojciech Białek znalazł się w dogodnej sytuacji strzeleckiej. "Biały" przedryblował już obrońcę i oddał strzał z 10 metrów po którym piłka odbiła się od poprzeczki, ziemi, znów od poprzeczki i wyleciała w głąb boiska. Arbiter spotkania po sygnalizacji sędziego bocznego uznał, że gola nie było. Ta sytuacja wzbudziła wiele kontrowersji, bo sędzia boczny nie stał na linii bramkowej, a dopiero do niej dobiegał. - Powiem szczerze, że bramka powinna być uznana, bo piłka odbiła się od poprzeczki, wpadła w środek i potem wypadła od środka. Później była jeszcze ręka w polu karnym. Sędzia boczny powinien być zaraz za akcją, a go nie było. Niestety - komentował po spotkaniu zdegustowany Białek.

- Chciałbym bardzo zobaczyć jeszcze w powtórkach sytuację, kiedy piłka odbiła się dwukrotnie od poprzeczki po strzale Wojtka Białka i potem wyszła w pole. To była kluczowa sytuacja w meczu. Gdyby ta bramka padła, to nie przegralibyśmy tego spotkania. nie zasłużyliśmy na porażkę - stwierdził Sławomir Adamus, szkoleniowiec zielono-czarnych.

Chwilę po tej akcji piłkarze Okocimskiego sami zdobyli gola. - Taka jest jednak piłka, że arbiter nie uznał bramki dla Stali, a potem my szybko zdobyliśmy gola, a potem jeszcze jednego z rzutu karnego. Nie będę się wypowiadał czy słusznie, gdyż tego nie widziałem. Rozmawiałem po meczu z zawodnikami Stali i mówili, że piłka przekroczyła linię bramkową - powiedział Iwan Litwiniuk, były piłkarz Stalówki, a obecnie zawodnik drużyny z Brzeska.

Piłkarze Okocimskiego w końcówce spotkania jeszcze raz pokonali bramkarza Stali, Bartłomieja Dydo. Tym razem z rzutu karnego. Podyktowanie przez sędziego "jedenastki" także wywołało wiele komentarzy. - Moim zdaniem karnego też nie było. Sam się chłopak przewrócił. Z głodu już go chyba skurcze łapały i wydaje mi się, że się przewrócił. Sędzia podyktował karnego, nie wiadomo skąd. Z kalendarza powiem szczerze - powiedział Białek. - Ciężko na gorąco ocenić tą sytuację. Marek Kusiak mówił po meczu, że nie faulował. Chcielibyśmy zobaczyć to na płycie. Szczerze powiedziawszy to z mojej perspektywy wyglądało to tak, jakby zawodnik gości potknął się o własne nogi. Trudno oceniać pracę sędziów. Nie uznali nam gola, który padł prawidłowo. Widzieliśmy już powtórkę tej sytuacji i ewidentnie piłka przekroczyła linię bramkową. Pomylił się w tej sytuacji i ten gol mógł wiele zmienić. To trafienie mogło zadecydować o końcowym wyniku - dodał Dydo w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.

Co innego powiedział natomiast portalowi SportoweFakty.pl Robert Trznadel. - Uważam, że rzut karny był dla nas słuszny, gdyż zawodnik Stali ewidentnie kopnął naszego piłkarza - skomentował napastnik Piwoszy.

Praca arbitra w sobotnim pojedynku nie przypadła do gustu piłkarzom ze Stalowej Woli. - Co przeciwnicy się położyli na ziemię i zaczęli krzyczeć to sędzia gwizdał od razu rzut wolny dla nich. Niestety nam tak nie gwizdał, jak im. Moim zdaniem sędzia miał dużo pomyłek. Nie chcę na ten temat mówić, bo pojedziemy gdzieś dalej i arbitrzy będą na mnie uczuleni. Jedziemy teraz do Płocka i będziemy musieli walczyć jak chcemy jeszcze o czymś myśleć - zaznaczył Wojciech Białek.

Piłkarze Stali są teraz po meczach z drużynami z czołówki tabeli. Przed nimi jednak jeszcze kolejni trudni rywale. Stalówkę czekają wyjazdy między innymi do Płocka i Elbląga. - Jeszcze mamy Wisłę Płock, Olimpię Elbląg. Wszystko przed nami. W Płocku będzie mecz o życie. Jak tam wygramy to będziemy się jeszcze liczyć z tym awansem. Myślę, że damy radę. U siebie przede wszystkim powinniśmy atakować, a nie bronić się. Wszystko powinniśmy grać do przodu. Wisła Płock nam pokaże, gdzie będzie nasze miejsce. Albo z nimi wygramy, albo zremisujemy. Daj Boże wygrać i będziemy się cieszyć, i walczyć o awans - skomentował sprowadzony zimą do Stali napastnik. Sobotnia porażka popsuła jednak nastroje w ekipie zielono-czarnych. - Jakby człowiek się załamywał po takim meczu... Przegraliśmy to przegraliśmy. Na pewno ja nie będę płakał, nie wiem jak reszta. Będę cisnął dalej, żeby ten wózek ciągnąć dalej, żeby strzelać bramki - podsumował Białek.

Komentarze (0)