Zajezdnia Lenczyka - relacja z meczu Polonia Warszawa - Śląsk Wrocław

Zdjęcie okładkowe artykułu:  /
/
zdjęcie autora artykułu

Przed świętami Wisłę Kraków zatrzymał wrocławski przegubowiec, zacna maszyna Lenczyka trafiła jednak do serwisu, a na murawę przy Konwiktorskiej doświadczony szkoleniowiec wstawił poczciwego Jelcza. Zajezdnię Śląsk ma bogatą, dzięki czemu w stolicy pokonał Polonię różnicą jednej bramki.

Gospodarze przystąpili do meczu bez pauzujących za kartki Bruno Coutinho i Euzebiusza Smolarka, znaczniejsza lista była jednak wrocławska lista nieobecnych, w lot do stolicy nie zabrali się bowiem Sebastian Mila, Przemysław Kaźmierczak, Dariusz Sztylka i Łukasz Gikiewicz. Trener Orest Lenczyk dziury w składzie łatać musiał więc na sposoby wszelakie i dzięki temu do wyjściowego składu Śląska dostał się Słoweniec Rok Elsner, dla którego mecz przy Konwiktorskiej był debiutem w polskiej ekstraklasie. Do gry na środku ataku nestor ligowych szkoleniowców desygnował z kolei Łukasza Madeja.

W pierwszych minutach inicjatywę przejąć usiłowali goście, Poloniści szybko zorientowali się jednak w niecnych zamiarach przyjezdnych i postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Sygnał do ataku Czarnym Koszulom dał Radek Mynar choć jego uderzenie - na dobrą sprawę otwierające sobotni mecz - było niecelne i anemiczne. Kilka chwil później, niejako na powitanie z ekstraklasą, głowę rozbił Elsner i na murawę powrócił dopiero po założeniu stosownego opatrunku. Gospodarze tymczasem pierwszą groźną sytuację pod bramką Mariana Kelemena stworzyli dopiero w 13. minucie, strzał Łukasza Trałki doświadczony golkiper Śląska przeniósł jednak nad poprzeczką.

Prowadzenie powinni objąć za to goście - Elsner zagrał świetną piłkę do Amira Spahicia (błędnie przepuścił ją Tomasz Jodłowiec), ten jednak Sebastiana Przyrowskiego w sytuacji sam na sam lobować próbował nieudolnie, ostatecznie piłką wymierzając golkiperowi Czarnych Koszul soczysty cios w twarz. W odpowiedzi efektowne uderzenie na bramkę Kelemena oddał słynący ze znaczących strzałów Łukasz Piątek, siatkę w ruch wprawił jednak tylko od strony zewnętrznej. Owa wymiana zdań emocje zamknęła na czas dłuższy, Śląsk warszawian na swojej połowie przyjmował bowiem gościnnie i z rozsądkiem, odcinając dostęp do własnego pola karnego.

Publiczność przy Konwiktorskiej z miejsc poderwała się dopiero pod koniec pierwszej połowy, gdy do prostopadłej piłki z głębi pola dopadł Piątek - Polonista nie dał jednak Kelemenowi szans do interwencji, marnym strzałem przenosząc piłkę obok słupka. Tuż przed i tuż po przerwie kilka nut mocniej wygrał Śląsk, na niewiele się to jednak zdało, serca kibiców dopiero w 61. minucie rozgrzał Tomasz Brzyski, który z rzutu wolnego uderzył efektownie, acz w sam środek bramki. Obie ekipy grały spokojnie i rozsądnie, ciężar gry rzucając na środkowe rejony boiska. Strzały, jeśli już były, to padały z odległości dalszych, bramkarze długimi momentami byli w sobotę przy Konwiktorskiej bezrobotni.

Szczęścia pod bramką rywali próbował Adrian Mierzejewski (jego strzał zblokował Jarosław Fojut), Trałkę w dogodnej sytuacji minimalnie uprzedził Tadeusz Socha, szczęścia w pojedynku z Kelemenem zabrakło Januszowi Gancarczykowi. Odpowiedź gości na niemoc Polonistów była zabójcza - w 81. minucie wprowadzony na boisko po przerwie Waldemar Sobota w pojedynkę przedryblował obronę Czarnych Koszul i pewnym strzałem w długi róg pokonał Przyrowskiego. Warszawski golkiper puścił bramkę po ponad siedmiu godzinach bez kapitulacji, a Śląsk stanął przed szansą na pierwszą od blisko pół dekady wygraną przy Konwiktorskiej.

Gospodarze w pościg ruszyli z impetem, w 86. minucie po strzale głową Artura Sobiecha interwencją światowej klasy popisał się Kelemen, a już w doliczonym czasie gry bramkarz Śląska odbił uderzenie Daniela Gołębiewskiego z najbliższej odległości. Na więcej prób miejscowym zbrakło czasu, cudu nie zrobił wprowadzony na boisko w końcówce Paweł Wszołek, który obchodził tego dnia dziewiętnaste urodziny. Śląsk wygrał drugi mecz z rzędu i przynajmniej do derbów Trójmiasta będzie piastował w ligowej tabeli trzecią pozycję. Lenczyk - po przerwaniu znakomitej serii krakowskiej Wisły - tym razem zakończył zwycięską passę Czarnych Koszul. I grając to bez dwóch kluczowych zawodników.

Polonia Warszawa - Śląsk Wrocław 0:1 (0:0)

0:1 - Sobota 81'

Polonia: Przyrowski - Sadlok (78' J. Gancarczyk), Jodłowiec, Kokoszka, Mynar (86' Wszołek) - Brzyski, Piątek, Andreu (69' Gołębiewski), Piątek, Mierzejewski - Sobiech.

Śląsk: Kelemen - Pawelec, Fojut, Celeban, Socha - Spahić (46' Sobota), Ćwielong, Łukasiewicz, M. Gancarczyk (76' Szewczuk) - Madej (88' Jezierski).

Żółte kartki: brak.

Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków).

Widzów: 4800.

Ocena drużyny Polonii Warszawa: 2,0. Poloniści długimi momentami byli w sobotę bezradni, nie mieli pomysłu na stworzenie zagrożenia pod bramką Śląska. Bardziej zdecydowanie ruszyli na rywala dopiero w końcówce, by wyrównać zabrakło im jednak czasu.

Ocena drużyny Śląska Wrocław: 3,5. Kolejne bezcenne zwycięstwo podopiecznych Oresta Lenczyka. Śląsk poradził sobie bez Mili i Kaźmierczaka, zablokował Polonię w środkowej strefie boiska i dzięki błyskowi Sochy w końcówce wyprowadził decydujący cios.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)