Alarm przy Reymonta 22: A jak przydarzy się Levadia, to jakie będzie wytłumaczenie?
Po drugiej ligowej porażce Wisły Kraków z rzędu przy Reymonta 22 zapaliła się lampka alarmowa. - Nie można powiedzieć, żeby zapomnieć i będzie dobrze. Nie będzie dobrze - grzmi pomocnik Wisły, Tomas Jirsak.
Maciej Kmita
Po 11 kolejnych meczach bez porażki, w dwóch ostatnich kolejkach lider ekstraklasy zdobył zero punktów. Po przegranej ze Śląskiem we Wrocławiu 0:2, w sobotę w identycznych rozmiarach uległ przed własną publicznością Górnikowi Zabrze. Tylko Polonii Bytom, która pokonała 3:2 Jagiellonię Białystok, Biała Gwiazda zawdzięcza to, że wciąż ma trzy "oczka" przewagi nad białostocczanami.
W ubiegłych sezonach lub jeszcze w rundzie jesiennej bieżących rozgrywek po takich spotkaniach wiślacy zwykli mówić, że to "wypadek przy pracy" albo "słabsza dyspozycja dnia i w następny weekend wszystko wróci do normy". Konwenanse przełamał teraz Tomas Jirsak: - Przegraliśmy u siebie w takim stylu, przed takimi kibicami... Sami jesteśmy sobie winni. Nie byliśmy zespołem, nie było kolektywu. Nie stwarzaliśmy sytuacji, zagraliśmy katastrofalnie.
Trener Robert Maaskant również nie szukał tanich usprawiedliwień, ale ocenił drużynę w bardziej gładki sposób: - Pierwszy strzał na naszą bramkę Górnik zamienił na gola i od tego momentu nie graliśmy dobrze. Przed tym meczem mówiłem, że nasze jesienne spotkanie z Górnikiem było naszym najgorszym w sezonie. Myślę, że teraz nie zagraliśmy tak źle jak wtedy, ale nie zagraliśmy na naszym poziomie. Nie byliśmy po prostu wystarczający dobrzy.