Sytuacja Ruchu Radzionków jest daleka od ideału. W klubie ze stadionu przy Narutowicza się nie przelewa, a zawodnicy od kilku miesięcy nie otrzymują presji. W ostatnich tygodniach wydali nawet w tej sprawie oświadczenie, w którym apelowali o wsparcie dla zmagającego się z olbrzymimi problemami radzionkowskiego klubu.
W miniony weekend do ostatnich minut przed wyjazdem drużyny do Ostrowca Świętokrzyskiego ważyło się, czy Cidry na mecz pojadą. Ostatecznie po rozmowie z działaczami podopieczni Artura Skowronka wsiedli do autokaru i na mecz z KSZO pojechali. Zgodnie z planem odbyła się także środowa potyczka z Flotą Świnoujście, ale na tym cierpliwość zawodników się kończy.
- Od kilku miesięcy nie dostajemy pensji. Nie obwiniamy o to działaczy, bo widzimy jaką pracę wykonuje prezes Baran. My jednak musimy z czegoś żyć i utrzymać rodziny. Pieniędzy nie ma i jeżeli sytuacja się nie zmieni, to najprawdopodobniej nie pojedziemy na mecz do Szczecina - mówi w rozmowie z naszym portalem jeden z zawodników Ruchu.
Dla zdecydowanej większości zawodników pensje z klubu są jedynym źródłem dochodu. Niektórzy otrzymują co prawda stypendia od władz Radzionkowa, ale ich wysokość nie jest porażająca. Oscyluje w przedziale 1-2 tys. złotych. Taka forma dotacji przysługuje jednak jedynie młodszym zawodnikom.
Jakie konsekwencje wyciągnie PZPN wobec Ruchu za ewentualne zaniechanie wyjazdu do Szczecina? Orzeczony zostanie walkower na rzecz Pogoni. Jeżeli potem podobna sytuacja wydarzy się w Radzionkowie jeszcze dwukrotnie, to na mocy przepisów klub zostanie zdegradowany.
Póki co jednak nic nie jest jeszcze przesądzone. - O tym, czy pojedziemy na mecz, będziemy jeszcze z chłopakami rozmawiać. Na tę chwilę wygląda, że jednak do Szczecina nie pojedziemy, ale wiele zależy od efektów rozmów z działaczami. My chcemy tylko otrzymać należne pieniądze - przekonuje nasz rozmówca.