Daniel Sikorski: Nie chcieli go w Legii, więc strzelił jej dwie bramki

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Przed sezonem Daniel Sikorski zgłaszał akces do gry w Legii Warszawa. Wówczas sztab szkoleniowy stołecznego klubu młodzieżowemu reprezentantowi Austrii odmówił, a ten za namową Lukasa Podolskiego trafił do Górnika. W barwach zabrzańskiej drużyny odegrał się na klubie z Łazienkowskiej w najlepszy z możliwych sposobów.

W rundzie jesiennej dzięki bramce Daniela Sikorskiego Górnik długo prowadził przy Łazienkowskiej i dopiero w ostatnich minutach dał sobie wbić dwa gole. Beniaminek pozostawił po sobie w stolicy bardzo dobre wrażenie, choć wyjeżdżał bez punktów. We wtorkowym starciu obu drużyn przy Roosevelta Górnik sięgnął po cenny punkt, dzięki trafieniu tego samego zawodnika w ostatnich sekundach gry.

Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Sikorski-junior latem szukał zatrudnienia w Legii. Przed laty w stołecznym klubie występował bowiem jego ojciec Witold, który choć nie imponował skutecznością (24 bramki w 191 występach), to miał pewne miejsce w wyjściowej jedenastce warszawskiej drużyny, z którą dwa razy sięgnął po Puchar Polski.

Były gracz rezerw Bayernu Monachium od sztabu szkoleniowego Legii usłyszał jednak stanowcze "nie" i zakotwiczył w Górniku. Włodarzom zabrzańskiego klubu Sikorskiego polecił Lukas Podolski, wierny kibic Trójkolorowych. Dzięki wpływom na niemieckim rynku byłego już dyrektora sportowego śląskiego klubu Tomasza Wałdocha beniaminek nie musiał płacić Bawarczykom ekwiwalentu za wyszkolenie zawodnika. - Sikorski kosztował nas mniej niż niegdyś Niedzielan - uśmiecha się Łukasz Mazur, były prezes Górnika. Niechciany w Lubinie "Wtorek" trafił przed laty na Roosevelta za piętnaście piłek.

W Zabrzu Sikorski-junior szybko się zaaklimatyzował. Pierwszą bramkę na boiskach polskiej ekstraklasy zdobył... w meczu z Legią w Warszawie. Trafienie to może nie wymagało od 23-latka wielkiego piłkarskiego kunsztu, ale wkrótce dołożył on cztery kolejne bramki, stając się najskuteczniejszym strzelcem 14-krotnych mistrzów Polski. Szóstego gola w tym sezonie "Sikor" zdobył we wtorek, pakując piłkę do bramki... Legii!

Dodatkowego smaczku dodaje temu trafieniu fakt, że miało to miejsce w ostatnich sekundach meczu, przy stanie 1:0 dla stołecznej drużyny.

Jak dziś sztab szkoleniowy drużyny ze stolicy tłumaczy swoją decyzję o zaniechaniu zatrudnienia Sikorskiego przy Łazienkowskiej? - Latem mieliśmy oferty zatrudnienia wielu zawodników, nie tylko Sikorskiego - argumentuje Maciej Skorża, trener warszawskiej drużyny. - Legia jest takim klubem, w którym muszą grać gotowi do gry zawodnicy. Sikorski potrzebował szansy udowodnienia swojej klasy i sprawdzenia się w polskiej lidze. Dzisiaj widać, że ten chłopak ma ogromne możliwości. Pytanie tylko, czy w Legii grałby od początku sezonu, bo my sprowadzając zawodników, na których postawiliśmy, spodziewaliśmy się, że układ będzie zupełnie inny - dodaje 39-letni szkoleniowiec.

Sam zawodnik do sprawy podchodzi z charakterystycznym dla siebie dystansem. - Cieszę się, że udało mi się strzelić bramkę i to trafienie dało nam cenny punkt w ważnym meczu. Dla mnie dzisiaj nie ma znaczenia to, co było kiedyś. Liczy się przede wszystkim to, co jest teraz. Jestem zawodnikiem Górnika i temu klubowi chcę pomóc. W Zabrzu czuję się bardzo dobrze i na pewno zdecydowałbym się na ten transfer jeszcze raz - przekonuje napastnik drużyny z Roosevelta.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)