Górnik zdobył cenny komplet punktów w meczu ze Śląskiem (3:1) i dobił do czołówki ligowej tabeli. W szlagierowym starciu aż trzy bramki zdobyli wrocławianie, z czego dwukrotnie kierowali piłkę do własnej bramki. - Każdą z tych bramek musieliśmy wypracować i nikt nam ich nie dał za darmo. Straciliśmy za to jedną, ale była to bez wątpienia bramka kolejki. Zdobyliśmy trzy punkty i bardzo się z tego cieszymy - przyznaje Daniel Sikorski, napastnik śląskiej drużyny.
W pierwszych minutach po drugim trafieniu dla Górnika panowało przekonanie, że to były gracz rezerw Bayernu Monachium skierował piłkę do bramki Mariana Kelemena. - Piłka poszła z lewego skrzydła, bramkarz odbił ją przed siebie, ja dobiłem a po drodze piłka odbiła się jeszcze od obrońcy i wpadła do siatki. Szkoda, że nie zaliczyli tej bramki mnie, ale liczy się zwycięstwo - uśmiecha się najskuteczniejszy w tym sezonie strzelec zabrzan.
Obok akcji bramkowej Sikorski miał kilka innych świetnych okazji na podwyższenie wyniku, ale za każdym razem zawodziła skuteczność. - Cały czas nad tym pracuję i miejmy nadzieję, że w ostatnich dwóch kolejkach piłka po moich strzałach do bramki wpadnie - przekonuje zawodnik beniaminka ekstraklasy. - Grę Śląska mieliśmy bardzo dobrze rozpracowaną, dlatego przez całe spotkanie skupialiśmy się na naszej grze. Wynik pokazuje, że obrana strategia była słuszna - dowodzi gracz drużyny z Roosevelta.
Przez 70. minut trybuny stadionu im. Ernesta Pohla milczały w ramach ogólnopolskiego protestu kibiców. - Mecz rozgrywany bez dopingu sprawiał, że czuliśmy się trochę jak na sparingu. Musimy sobie jednak z takimi sytuacjami radzić i na szczęście nam się to udało - puentuje zawodnik drużyny 14-krotnych mistrzów Polski.