Piłkarze Śląska Wrocław po słabym spotkaniu przegrali z Górnikiem Zabrze. Wrocławianie strzelili sobie dwa samobójcze gole. - Niby mecz zaczęliśmy dobrze, albo nawet bardzo dobrze. Zaczęliśmy grać w piłkę, stworzyliśmy jedną, drugą sytuację bramkową. Wydawało się, że nic nam nie grozi, a później stały fragment gry, przypadkowa sytuacja, bo zawsze takiego typu sprawy to są przypadkowe sytuacje i szczęście leżało po stronie przeciwnika. Zarówno w jednej, jak i drugiej sytuacji. Nagle niby mecz mieliśmy pod kontrolą, a zrobiło się 0:2. Sytuacja dosyć mocno nam się skomplikowała - komentował po spotkaniu Antoni Łukasiewicz.
Piłkarze WKS-u, po tym jak piłkę do własnej bramki skierowali Tadeusz Socha i Mariusz Pawelec już po 20 minutach gry przegrywali 0:2. - Później niby ten mecz troszeczkę znowu pod nasze dyktando się toczył. Udało się strzelić bramkę kontaktową więc do przerwy wydawało się, że wynik będzie sprawą otwartą w drugiej połowie. Niestety nie udało się nam kolejnych goli strzelić. Górnik kontratakował i jedna z tych kontr zakończyła się bramką na 3:1. W zasadzie ciężko potem nam już się grało, żeby stworzyć jakąkolwiek sytuację - dodał defensywny pomocnik.
Sam Łukasiewicz jeszcze w pierwszej połowie został zmieniony z powodu kontuzji. W tym sezonie na boisku ten pomocnik już się nie pojawi. Na problemy zdrowotne po pojedynku w Zabrzu narzekają także Marian Kelemen i Mariusz Pawelec, a już w środę wrocławianie w Chorzowie zmierzą się z Ruchem. - Mecz się zakończył i teraz trzeba już o najbliższym spotkaniu z Ruchem Chorzów. Mamy znowu trochę problemów zdrowotnych. Mam nadzieję, że wszyscy wstaną na nogi i w możliwie jak najmocniejszym składzie będziemy w stanie będziemy zagrać w Chorzowie i powalczyć. Myślę, że sprawa miejsc premiowanych awansem do pucharów cały czas jest otwarta aczkolwiek jesteśmy zależni od tego, co się wydarzy na innych boiskach. Nie składamy broni. Są dwa mecze, sześć punktów do zdobycia. Jak to w piłce - wszystko jest możliwe - komentował piłkarz Śląska.
Śląsk przed potyczką w Zabrzu był na drugim miejscu w tabeli. Teraz podopieczni Oresta Lenczyka obsunęli się w dół zestawienia. - Absolutnie duch w zespole nie ginie, bo dlaczego ma ginąć? W ostatnich meczach były fantastyczne wyniki, dobra gra w spotkaniach w których ktoś tam się spodziewał, że punktów nie zdobędziemy, a zdobywaliśmy. Teraz niby też niektórzy mogą twierdzić - a Śląsk będzie jeszcze bardziej przetrzebiony kontuzjami czy urazami i sobie nie da rady w Chorzowie. My nie składamy jednak broni, walczymy do końca, do ostatniego gwizdka w każdym spotkaniu. Teraz najbliższe spotkanie jest najistotniejsze dla nas z punktu widzenia tego, co może się wydarzyć na koniec sezonu. Na pewno trzeba się dobrze zregenerować, odpocząć i w środę w Chorzowie walczyć do upadłego, żeby przywieźć stamtąd trzy punkty i sprawa na pewno będzie ostatnia zaznacza Antoni Łukasiewicz.
W środę w Chorzowie zapowiada się ciekawe widowisko. Piłkarze Śląska muszą wygrać jeżeli marzą o grze w europejskich pucharach. Niebiescy łatwym rywalem jednak nie są. - Jeżeli ktoś przed spotkaniem w Zabrzu myślał, że z Górnikiem będzie łatwiejszy mecz niż w Chorzowie to na pewno był w błędzie. Ten sezon jest wyjątkowy jeżeli chodzi o jakiś poziom trudności. Tak naprawdę można wygrać z mistrzem Polski, a przegrać z ostatnią drużyną. Nic nie można zaplanować - podsumował były reprezentant Polski.