Czesław Michniewicz: Dziś jesteś bohaterem, w lipcu możesz być zerem

W nadchodzącą środę piłkarze Widzewa rozegrają ostatnie spotkanie w ekstraklasie przed własną publicznością. Rywalami łodzian będą zawodnicy Lechii Gdańsk - zespół, przeciwko któremu debiutował w roli szkoleniowca Widzewa Czesław Michniewicz. Ewentualny zwycięzca tego pojedynku przybliża się do perspektywy gry w europejskich pucharach. Trener łodzian jest jednak w tej kwestii bardzo powściągliwy.

Obecnie Widzew zajmuje w tabeli ekstraklasy siódme miejsce i traci do najbliższego rywala trzy punkty. Trener łodzian zwrócił na przedmeczowej konferencji uwagę na ofensywny styl gry lechistów. - Lechia pokazała w lidze, że potrafi wygrywać z silnymi zespołami, takimi jak Legia czy Lech. Uważam jednak, że lechiści są jak najbardziej w naszym zasięgu. Tracimy do nich jedynie trzy punkty. To sprawia, że nadchodzące spotkanie jest ważne zarówno dla nas, jak i dla Lechii. Najbliższy mecz będzie świetną okazją, aby potwierdzić swoją dobrą dyspozycję. Czeka nas trudne spotkanie, ale wiemy, że gości nie interesuje remis, więc będą grać w otwarte karty. Lubimy zespoły, które atakują dużą liczbą zawodników, bo wtedy mamy dużo miejsca na kontruderzenie. Jesteśmy dobrej myśli, a wynik jest sprawą otwartą - rozpoczął swoją wypowiedź trener Michniewicz.

Nieoczekiwanie Widzew ma szansę na znakomity finisz, którego zwieńczeniem może być wywalczenie miejsca premiującego grą w europejskich pucharach. Szkoleniowiec łodzian zauważa jednak pewien problem. - Którykolwiek klub wywalczy trzecie miejsce na koniec sezonu, tego czeka kłopot organizacyjny. Taki zespół będzie mieć mało czasu na przygotowanie się do europejskich pucharów i uzupełnienie składu nowymi zawodnikami. Rok temu z takim problemem musiał zmierzyć się Ruch Chorzów i nietrudno sobie przypomnieć, jak ten zespół prezentował się na jesieni. Z drugiej strony to nie jest tak, że nie chcemy grać o puchary. Wręcz przeciwnie, ale konsekwencje tego mogą być takie, że wszystkie sprawy organizacyjne musiałyby być załatwiane bardzo szybko, co mogłoby stanowić problem. Każdy jednak chciałby mieć takie kłopoty - my również - stwierdził trener Widzewa.

Aby plan się powiódł, łodzianie muszą wygrać dwa ostatnie spotkania w lidze i liczyć na korzystne wyniki swoich przeciwników. Zadanie wydaje się trudne, dlatego... - Nie chcemy niczego obiecywać i stawiać pod presją zawodników. Na razie skupiamy się na dograniu sezonu do końca. Wszystko się jeszcze może zdarzyć - stwierdził Michniewicz. - Ktoś w najbliższy poniedziałek będzie się cieszył i odbierze medal, a później czeka go problem, jak szybko poukładać zespół i zaprezentować się jak najlepiej w Europie. Dziś jesteś bohaterem, w lipcu możesz być zerem - dodał szkoleniowiec łodzian.

W meczu z Lechią kibice ujrzą kolejne nowe ustawienie w linii defensywy. Ze składu wypadł Jarosław Bieniuk, który w meczu z Cracovią otrzymał 4. żółtą kartkę. - Mamy kilka alternatyw - grał ostatnio na tej pozycji Sebastian Zalepa. Nie mam żadnych obaw, aby wystawiać tego chłopaka. Jest młody i musi się uczyć, a takie występy będą mu służyć. W osiemnastce meczowej znajdzie się także Ben. Co prawda nie jest on jeszcze w pełni gotowy do gry, ale uważam, że zasłużył sobie na to miejsce. Szykujemy tego zawodnika na nowy sezon. Jego rehabilitacja przebiegła bardzo dobrze. Chcę, aby jeszcze przed końcem rozgrywek Ben poczuł na nowo atmosferę gry - poinformował szkoleniowiec Widzewa.

Mecz z Lechią to szansa dla trenera łodzian na rewanż za nieudany debiut w roli szkoleniowca Widzewa. To właśnie meczem z gdańszczanami na jesieni Michniewicz rozpoczął pracę przy al. Piłsudskiego. Widzew przegrał tamto spotkanie 1:3. - Nie myślimy o meczu z poprzedniej rundy. Chcemy zagrać w środę dobre spotkanie, gdyż jest to nasz ostatni mecz w tym sezonie przed własną publicznością. Kibice byli z nami w trudnych momentach, kiedy walczyliśmy w dole tabeli o utrzymanie. Obecnie jesteśmy wyżej i ten mecz będzie dobrą okazją, aby pożegnać się z nimi w godny sposób. Nie chcę niczego obiecywać, ponieważ sport jest nieprzewidywalny. Lechia to bardzo ambitna i waleczna drużyna, która gra do końca. Potrafiła ona zremisować w doliczonym czasie gry z Arką, a także wygrywać w końcówkach. To zespół budowany od dłuższego czasu, który strzela dużo goli zwłaszcza w ostatnim kwadransie gry oraz na wyjazdach. Groźny jest nie tylko Traore, ale także Nowak i Surma. Ci dwaj piłkarze to, moim zdaniem, najważniejsze ogniwa Lechii. My jednak mamy swoje atuty i nie musimy przed nikim klękać. Jesteśmy zespołem, który chce się uczyć, a pewne elementy coraz lepiej funkcjonują - zakończył swoją wypowiedź trener Michniewicz.

Komentarze (0)