- Zrobimy wszystko, aby wygrać i przypieczętować tym samym I miejsce w lidze. Z tego powodu szybko upadł pomysł, aby wystawić dublerów - mówił przed meczem z Flotą, trener ŁKS-u Andrzej Pyrdoł. Rzeczywiście, szkoleniowiec wystawił najsilniejszy skład, jaki mógł wybiec tego dnia na murawę - zabrakło tylko kontuzjowanych i pauzujących za kartki. Okazało się jednak, że brak było również motywacji, a to przełożyło się na fatalny występ lidera I ligi i porażkę aż 1:5. Wydaje się, żę wspomniani przez Pyrdoła dublerzy, zagraliby lepiej, a na pewno z większym zaangażowaniem.
Od początku spotkanie nie układało się po myśli gospodarzy, za to po piłkarzach Floty widać było, że chcą jak najlepiej zakończyć sezon, który co prawda nie zaowocował awansem do ekstraklasy, ale był dla Wyspiarzy bardzo udany.
Wynik otworzył w 11. minucie były napastnik ŁKS-u - Ensar Arifović, skutecznie wykańczając trójkową akcję Floty, której próbował się postawić zaledwie jeden obrońca łodzian, z góry skazany na porażkę. Po dwóch kwadransach gry, było już 0:2, a drugi gol był wyjątkowo kuriozalny. Po wybiciu piłki przez bramkarza Floty, przeleciała ona przez całe boisko, zagapili się zarówno defensorzy ŁKS-u, jak i Bogusław Wyparło, a sytuację wykorzystał król strzelców I ligi - Charles Nwaogu.
Po przerwie kontaktowego gola zdobył z rzutu wolnego Bartosz Romańczuk, choć prawdę mówiąc, chciał on chyba dośrodkowywać, a nie strzelać. To było jednak wszystko, na co stać było tego dnia łodzian, gdyż później do siatki trafiali już tylko goście.
Kwadrans przed końcem spotkania, w polu karnym ŁKS-u Piotr Klepczarek faulował Ensara Arifovicia, sprowadzając go zapaśniczym chwytem do parteru, a "jedenastkę" na bramkę zamienił Nwaogu. Łodzianie w tym momencie mieli już dosyć i czekali na ostatni gwizdek Tomasza Wajdy, ale piłkarze Floty ani myśleli zadowalać się korzystnym wynikiem. W 82. minucie, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, strzałem głową umieścił piłkę w siatce Radosław Pruchnik, zaś wynik meczu na 1:5 w doliczonym czasie gry ustalił nie kto inny, jak tylko Nwaogu, kompletując hat-tricka i bardzo efektownie przyklepując swoje zwycięstwo w klasyfikacji na najlepszego strzelca I ligi.
- Miało być wielkie święto i zwycięstwo na zakończenie ligi, a nasza gra okazała się, za przeproszeniem, g... - ostro podsumował grę swojej drużyny Krzysztof Mączyński. Rzeczywiście, nie tego spodziewali się kibice ŁKS-u, którzy wykupili wszystkie 7000 wejściówek, jakie były przygotowane na to spotkanie. Szybko jednak wybaczyli oni wpadkę swoim zawodnikom, a zaraz po meczu kontynuowana była feta z okazji awansu piłkarzy i koszykarzy ŁKS-u do ekstraklasy.
Potyczka ŁKS-u z Flotą pokazała, że graczom ŁKS-u niezwykle ciężko było się zmobilizować na mecz o przysłowiową pietruszkę, natomiast podziwiać można było sztab szkoleniowy gości, z trenerem Petrem Nemecem na czele, który to po każdym z pięciu goli, zdobytych przez jego zespół, cieszył się tak, jakby wywalczył co najmniej tytuł mistrza Polski.
ŁKS Łódź - Flota Świnoujście 1:5 (0:2)
0:1 - Arifović 11'
0:2 - Nwaogu 29'
1:2 - Romańczuk 58'
1:3 - Nwaogu (k.) 74'
1:4 - Pruchnik 82'
1:5 - Nwaogu 90+3'
Składy
ŁKS: Wyparło - Klepczarek, Łabędzki, Gieraga (82' Seweryn), Woźniczka (46' Kaczmarek), Mączyński, Kłus, Smoliński (89' Kubicki), Bykowski, Romańczuk, Mięciel.
Flota: Żukowski - Tomasik, Udarević, Mazurkiewicz, Niedziela, Niewiada, Pruchnik (82' Seweryn), Ostalczyk (53' Falisiewicz), Krajanowski, Arifović (78' Misan), Nwaogu.
Żółte kartki: Klepczarek (ŁKS) oraz Mazurkiewicz (Flota).
Sędzia: Tomasz Wajda (Żywiec).
Widzów: 7000.