- Ten mecz był pewną niewiadomą. Oglądaliśmy, widzieliśmy drużynę Dundee i ich zawodników. Chcieliśmy od początku meczu narzucić swój styl gry, aby przeciwnik od czuł respekt, że przyjechał grać z drużyną, która chce wygrać. Rozpoczęliśmy dobrze, były sytuacje. Potem było gorzej i zdarzały się błędy po których Szkoci mieli swoje szanse. Na tym etapie i przygotowań, i daty tego meczu obawiałem się, że przez całe spotkanie będziemy w stanie dyktować tempo i grać na pełnych obrotach. Nie było tak źle, ale nie było też gola - mówił Orest Lenczyk, trener Śląska Wrocław.
Po zmianach dokonanych przez trenera poprawiła się gra Śląska. - Zdecydowaliśmy się na zmiany, które miały poprawić grę ofensywną. Można to skomentować w taki sposób, że się udało. To jest dopiero pierwsza połowa konfrontacji z Dundee. Rezultaty meczów pucharowych niemal zawsze są rozstrzygane w drugiej połowie czyli w rewanżach - dodał Orest Lenczyk.
- Musze przyznać, że kilka rajdów ofensywnych i jakościowo dobre zachowanie Johana Voskampa sprawiło, że do przerwy prowadzimy 1:0 - powiedział "Oro Profesoro" o grze strzelca jedynego gola w tym meczu.
Voskamp na boisku pojawił się w drugiej połowy. Tuż po swoim wejściu na plac gry, w pierwszym kontakcie z piłką zdołał pokonać bramkarza Dundee. - Zawsze w takiej sytuacji patrzy się na cały zespół, bo był to pierwszy mecz po okresie przygotowawczym. Były obawy, że z biegiem czasu w drugiej połowie niektórzy zawodnicy mogą już nie być szybcy. Ta cecha jest decydująca szczególnie w drugiej połowie - wyjaśniał przyczyny posadzenia Holendra na ławce szkoleniowiec Śląska.
"Nestor" polskich trenerów wypowiedział się także o kontuzji Cristiana Diaza. - Prawdopodobnie uraz Cristiana Diaza nie jest tragiczny. Nic więcej w jego sprawie nie wiemy - skomentował Orest Lenczyk.
W czwartkowym spotkaniu wrocławianie nie ustrzegli się błędów, które mogły ich bardzo dużo kosztować. - Uczulaliśmy zawodników, że to nie jest mecz towarzyski. Ostatnie pięć spotkań jakie rozgrywaliśmy to był właśnie ten poziom. Tam błędy mogły się przydać, konsekwencji nie było, a w czwartkowym pojedynku konsekwencje takich błędów mogły, i w dalszym ciągu mogą, jeżeli to się przydarzy w rewanżu, decydować o losach drużyny - podsumował trener.