Ostatnie tygodnie w obu klubach były szczególnie gorące. Doszło w nich do kilkunastu zmian, od trenerów począwszy na kadrach zawodniczych skończywszy. W wyjściowej jedenastce gospodarzy wybiegło siedmiu debiutantów. Pięciu nowych graczy pojawiło się z kolei w wyjściowym zestawieniu zespołu z Niecieczy. Pod dużym znakiem zapytania stało zatem zgranie obu drużyn, a zadanie zawodnikom dodatkowo utrudniała obficie zroszona deszczem murawa stadionu przy Bukowej.
Pierwsza połowa spotkania nie była probierzem emocjonującego widowiska. Przebieg boiskowych wydarzeń dyktował chaos, a składne akcje z obu stron można by policzyć na palcach jednej ręki. W pierwszych fragmentach gry z lepszej strony pokazała się Termalica. Podopieczni Dusana Radolsky’ego grali agresywnym pressingiem, czym skutecznie utrudniali życie katowickiej defensywie. Bliżsi zdobycia bramki była jednak Gieksa. W 7. minucie z rzutu wolnego z ok. 35 metrów potężnie huknął Jan Beliancin, a Sebastian Nowak czubkami palców przeniósł futbolówkę nad poprzeczką.
Goście z Niecieczy odpowiedzieli w minucie 33., kiedy po indywidualnej akcji Piotr Ceglarz minął zwodem trzech obrońców i zdecydował się na kąśliwe uderzenie sprzed linii pola karnego. Chybił nieznacznie, posyłając futbolówkę kilkadziesiąt centymetrów obok prawego słupka bramki strzeżonej przez Jacka Gorczycę.
Po zmianie stron odważniej zaatakował GKS. Pierwsze dziesięć minut drugiej połowy stało pod znakiem zmasowanych ataków katowiczan, którzy zamknęli Termalicę na własnej połowie. Nie przełożyło się to jednak na zagrożenie pod bramką gości. Schowani za podwójną gardą niecieczanie z czasem złapali swój rytm i mecz znów się wyrównał. Na boisku dominowała walka, przez co często gwizdka musiał używać sędzia, a jak w ukropie musieli uwijać się masażyści obu drużyn. Trudno wyrokować, ile było w tym przemyślanego działania zawodników, a jaki wpływ miała coraz bardziej grząska murawa, stale narażona na rzęsiście padający deszcz.
Wiadomo wówczas było, że mecz ustawi jedna bramka. Ta padła na kwadrans przed końcowym gwizdkiem sędziego. W pozornie niegroźnej sytuacji we własnym polu karnym fatalnie skiksował Beliancin, który wyłożył piłkę jak na tacy wbiegającemu w pole karne gospodarzy Dariuszowi Palusińskiemu, a ten mierzonym strzałem przy długim rogu umieścił piłkę w okienku bramki Gieksy.
- GKS po stracie bramki rzucił się do odrabiania strat. Nie było to dla nas łatwe spotkanie, ale bardzo dobrze się broniliśmy i przy odrobinie szczęścia mogliśmy strzelić drugą bramkę - ocenił po końcowym gwizdku sędziego Nowak. Golkiper Termalicy został bohaterem swojej drużyny w drugiej minucie doliczonego czasu gry, kiedy wygrał pojedynek sam na sam z Grzegorzem Goncerzem, którego przytomnym podaniem uruchomił Przemysław Pitry. Była to jedna z nielicznych klarownych sytuacji strzeleckich katowiczan w tym meczu.
Dusan Radolsky (trener Termalicy): Jestem zadowolony, bo wygrana na Gieksie, w pierwszym meczu to świetny wyczyn. Zagraliśmy bardzo dobre spotkanie. Pierwsza połowa była lepsza w naszym wykonaniu. W drugiej połowie gra była wyrównana, ale to my strzeliliśmy bramkę i z tego powodu zasłużyliśmy na zwycięstwo.
Rafał Górak (trener GKS Katowice): Myślę, że najbardziej sprawiedliwym wynikiem w tym spotkaniu byłby remis. Szkoda straconej bramki, bo musieliśmy gonić wynik i robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, żeby doprowadzić do wyrównania. Nie udało nam się i mogę pogratulować trenerowi Radolsky’emu zwycięstwa. My przede wszystkim musimy nauczyć się takie mecze remisować, bo kiedy nie można wygrać, trzeba szanować punkt.
GKS Katowice - Termalica Bruk-Bet Nieciecza 0:1 (0:0)
0:1 - Pawlusiński 75'
Składy:
GKS: Gorczyca - Farkas, Rzepka, Kowalczyk, Kaciczak, Sadowski (73' Goncerz), Feruga (83' Chwalibogowski), Beliancin, Sobotka (64' Kruczek), Pitry, Zachara.
Termalica: Nowak - Kowalski, Cios, Baran (71' Lipecki), Piątek, Pawlusiński (82' Jarecki), Ceglarz, Pleva, Biskup, Rybski, Drozdowicz (88' Szałęga).
Żółte kartki: Kowalczyk (GKS) - Ceglarz, Kowalski, Baran (Termalica Bruk-Bet).
Sędzia: Mariusz Korzeb (Warszawa).
Widzów: 3200.