David Biton strzelił bramkę w ostatniej akcji meczu sprytnie wykorzystując zagapienie defensywy Widzewa. - Jeśli chodzi o ostatnią akcję meczu wbiegłem w pole karne, bo zauważyłem nieporozumienie na linii obrońca-bramkarz. Postanowiłem, że spróbuję chwycić tę piłkę nogą. Miałem szczęście, bo golkiper przeciwników wyszedł z bramki, przez co był bez szans na interwencję. Wszystkie inne strzały oddawałem lewą nogą i były one soczyste. Nie trafiły jednak do celu, a okazało się, że aby zdobyć dziś bramkę należało spróbować innego rozwiązania. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że wywozimy z Łodzi punkt - wytłumaczył izraelski napastnik Wisły Kraków.
"Dudu" zmienił w drugiej połowie swojego konkurenta do pierwszego składu - Cwetana Genkowa. Można więc wywnioskować, iż Izraelczyk przegrywa póki co rywalizację o miejsce w jedenastce z Bułgarem. Wypożyczony z SC Charleroi napastnik zapowiada jednak, iż stać go na znacznie więcej, niż to co zaprezentował w Łodzi. - Tak naprawdę jestem z drużyną dopiero trzy tygodnie, więc jestem nowy. Cały czas pracuję nad tym, aby dojść do swojej najlepszej formy. Na szczęście sezon jest długi i powoli wszystko powinno się poprawiać w tej materii - wyjaśnił podopieczny trenera Roberta Maaskanta.
Bramka Bitona uratowała Wiśle punkt, jednak piłkarze Białej Gwiazdy wraz z trenerem są zgodni, iż remis w Łodzi nie jest satysfakcjonującym wynikiem. Podobnego zdania jest również zdobywca gola dla krakowian. - Jestem szczęśliwy z bramki, bo dzięki niej nie przegraliśmy. Podobnie jednak jak koledzy uważam, że nie powinniśmy być zadowoleni z końcowego rezultatu. Mamy jednak w środę znacznie ważniejszy mecz i teraz skupiamy się tylko wyłącznie na nim - powiedział Biton. - Na przestrzeni kilku dni rozegramy trzy spotkania, co jest męczące. To jednak żadna wymówka. Powinniśmy dzisiaj byli wygrać, ale nam się nie udało. To jednak futbol, nie można zwyciężać cały czas - zakończył swoją wypowiedź Izraelczyk.