O Wiśle nie chce mi się już gadać - rozmowa z Krzysztofem Mączyńskim, pomocnikiem Górnika Zabrze

Po trwającym trzy tygodnie zamieszaniu Krzysztof Mączyński został nowym graczem Górnika Zabrze. Na Śląsk 24-letni pomocnik przeniósł się z Wisły Kraków. Z grodem Kraka nie rozstał się najlepiej. - Padło kilka gorzkich słów, ale to zostawię dla siebie - mówi w rozmowie z naszym portalem.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Marcin Ziach: Długo trwała nowela związana z twoją przeprowadzką do Zabrza, ale w końcu zostałeś graczem Górnika.

Krzysztof Mączyński: Powiem szczerze, że trwało to nawet o dwa tygodnie za długo. Ja z Górnikiem byłem dogadany, ale był problem z wymianą dokumentów między klubami. Na szczęście jest to już za nami i mogę się tylko cieszyć, że mogę grać w Zabrzu.

Ostatnio o Wiśle wypowiadałeś się dość cierpko. Podobno klub blokuje kariery swoim wychowankom.

- To co mówiłem w ostatnim tygodniu zostawmy już za sobą. Każdy wie, jak jest, ale żyjmy już chwilą obecną. Wisła to dla mnie przeszłość i teraz z nowymi nadziejami patrzę przed siebie. Mam nadzieję, że Górnik będzie takim klubem, który pozwoli mi osiągnąć coś w piłce i zaistnieć w tej lidze.

Debiut w barwach Górnika masz już za sobą.

- Cieszę się, że po tych perypetiach od razu po podpisaniu kontraktu zostałem włączony do kadry meczowej i zagrałem kilka minut w meczu z Widzewem. Na sześć godzin przed meczem jeszcze nie wiedziałem, czy będę mógł w nim zagrać i to na pewno w jakimś stopniu odcisnęło się na mojej grze. Wszedłem na boisko z poleceniem od trenera, żeby przetrzymać piłkę i nieco uspokoić grę w środku pola. Ze swoich obowiązków chyba się wywiązałem, choć nie mogłem za wiele pokazać. Z każdym meczem powinno być lepiej i miejmy nadzieję, że będę stopniowo zbliżał się do wyjściowej jedenastki.

Dlaczego wybrałeś ofertę z Zabrza?

- Ciężkie pytanie… Na pewno nie jestem zawodnikiem, który mógł w ofertach przebierać, a warunkiem było też to, żeby nowy pracodawca wykupił mnie z Wisły. Nie każdy klub w Polsce jest w stanie zapłacić za zawodnika jakiekolwiek pieniądze. Górnik był najkonkretniejszy i czułem, że jestem w tym klubie potrzebny. Wybrałem najlepszą dla siebie ofertę i cieszę się, że jestem w tym klubie.

W Łodzi cały czas czuć żal z twojego odejścia.

- Ja też długo żałowałem, bo bardzo chciałem w Łodzi zostać. Wywalczyłem z ŁKS-em awans do ekstraklasy i siłą rzeczy, powinienem w barwach tego klubu w tej lidze występować. Warunkiem tego był jednak transfer z Krakowa, a ŁKS nie był w stanie zebrać pieniędzy niezbędnych na pokrycie kwoty transferowej. Odszedłem z tego klubu z ciężkim sercem, ale nigdy też nie powiedziałem, że do Łodzi nie wrócę. Bardzo dobrze się w tym klubie czułem. Na nowo odżyłem pod względem sportowym. Teraz tę dobrą drogę będę chciał kontynuować w Zabrzu, żeby z Górnikiem zrobić kolejny krok do przodu.

Co usłyszałeś od działaczy Wisły Kraków po powrocie z wypożyczenia?

- Padło kilka gorzkich słów, ale to zostawię dla siebie. Nie chcę już tego komentować i wracać do tego, jakim klubem jest Wisła. To na szczęście już za mną, także skupmy się na Górniku.

Dalej podtrzymujesz opinię, że Wisła nie szanuje swoich wychowanków?

- Chcesz wyciągnąć ode mnie, jakieś informacje z Krakowa, ale ja naprawdę już dziś tym nie żyję. To wszystko zostawiam za sobą i myślę o Górniku. Zanotowaliśmy dwa mecze bez porażki, ale też bez zwycięstwa i ze swojej strony zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby Górnik w kolejnych meczach cieszył się ze zwycięstwa. A to, co wydarzyło się w Wiśle zostawiam za sobą i nie chce mi się już o tym gadać.

Dwa punkty w dwóch meczach to dobry rezultat?

- Ciężko powiedzieć. Patrząc na to, że w dwóch meczach prowadziliśmy i daliśmy sobie wyrwać dwa punkty, to na pewno pozostaje niedosyt. Powinniśmy prowadząc uspokoić grę i jak najdłużej utrzymać się przy piłce, próbując przy tym stwarzać kolejne okazje bramkowe. Ekstraklasa to niewdzięczna liga i tutaj każdy błąd kończy się zazwyczaj stratą bramki. Tak było we Wrocławiu i tak samo, w naszym meczu z Widzewem. Sporna sytuacja w polu karnym, jedenastka i rywal doprowadził do wyrównania. Można mieć troszeczkę żal, bo byliśmy w stanie oba mecze wygrać.

W poprzednim sezonie główną siłą Górnika była atmosfera w szatni.

- Rzeczywiście z taką atmosferą w szatni, jak w Zabrzu jeszcze się nie spotkałem. Widać, że chłopaki tworzą kolektyw nie tylko na boisku, ale też poza nim i to dobrze wróży Górnikowi. Dobra atmosfera w szatni, to w piłce połowa sukcesu.

ŁKS Łódź jest tego świetnym przykładem.

- W Łodzi też czuło się, że ta drużyna cały czas żyje. Tą dobrą atmosferą w głównej mierze wywalczyliśmy awans do ekstraklasy.

Trenera Andrzeja Pyrdoła dziś w ŁKS już nie ma.

- Doszły do mnie te wieści, ale powiem szczerze, że nie interesuję się teraz tym, co dzieje się w ŁKS-ie. Skupiam się na Górniku.

Od wszystkiego, co za tobą oddzielasz się grubą kreską?

- Nie oddzielam. W pamięci na pewno ŁKS będę miał i jak wcześniej powiedziałem, jeśli nadarzyłaby się taka okazja w przyszłości, to z chęcią do Łodzi wrócę. Na razie na dwa lata związałem się z Górnikiem i od kolejnego meczu będę robił wszystko, żeby działacze zdecydowali się ze mną tę umowę przedłużyć.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×