W sezonie 2010/2011 "Franek" zdobył 14 bramek w 29 występach, a "Wtorek" 12 goli w 25 meczach. Teraz po trzech kolejkach kapitan Jagi ma na koncie już 4 trafienia, podczas gdy Niedzielan wciąż czeka na premierowe trafienie w barwach Pasów.
- Nie ma rywalizacji między nami - przekonuje Niedzielan. - Rywalizacja jest na boisku 11 na 11. To nie jest przecież sport indywidualny. Tomek jest skuteczny, a ja na razie mniej. Rywalizacja polega na tym, że on jest napastnikiem Jagiellonii, a ja napastnikiem Cracovii - dodaje były reprezentant Polski, który zdaje sobie sprawę z tego, że kibice oczekują od niego zdobywania bramek: - Staram nie narzucać sobie większej presji. Powtarzam, że nieważne kto strzeli - ważne jest zwycięstwo. Co z tego, że ja strzelę, ale przegramy mecz? Na pewno napastnik jest rozliczany z bramek.
Niedzielan przyznaje, że Frankowskiego nie można spuścić z oczu nawet na krótką chwilę: - Trzeba stać przy nim 90 minut. "Franek" nie robi kilometrów, ale w odpowiednim momencie potrafi się zerwać. Uczulam kolegów, że kiedy on stoi, to obrońca też musi stać, a nie biegać. Nawet na dwie sekundy nie można go zostawić.
Za pilnowanie Frankowskiego odpowiadać będą Arkadiusz Radomski i Sławomir Szeliga, którzy wobec kontuzji Łukasza Nawotczyńskiego, Hesdey Suarta i Mateusza Żytki muszą tworzyć duet stoperów, chociaż są nominalnymi pomocnikami. W ten sposób zagrali już w drugiej połowie ostatniego meczu z Lechią Gdańska.
- Dobrze to w Gdańsku wyglądało jeśli chodzi o naszą defensywę i mam nadzieję, że chłopcy będą skoncentrowani pełne 90 minut i nie dadzą się uśpić "Frankowi". Wierzę, że Sławek i Arek chociaż nie są nominalnymi stoperami, są bardzo doświadczeni i sobie poradzą - przekonuje Niedzielan.
"Wtorek" cieszy się, że Cracovia zagra z Jagiellonią właśnie w tym momencie rozgrywek: - Trafiamy na dobry okres, o ile o takim możemy w ogóle mówić, bo to klasowy zespół. Jagiellonia nie jest jeszcze drużyną z minionego sezonu, w którym grała naprawdę dobrze. Widać, że dopiero budują formę.
Napastnik Pasów nie przywiązuje wagi do tego, że podstawowy golkiper, Grzegorz Sandomierski został sprzedany do KRC Genk, a jego miejsce między słupkami zajął niedoświadczony Jakub Słowik: - Grzesiek był pewnym punktem Jagiellonii. Jego następca jest młody i zdarzył mu się błąd w ostatnim meczu, ale nie można liczyć na to, że będzie dalej je popełniał. Poza tym jest młody, ale coś musi prezentować, skoro został numerem "1". My musimy patrzeć na siebie, grać swoją piłkę.