Widzew ma patent na Śląsk

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Piłkarze Widzewa Łódź mają patent na wrocławski Śląsk. W poprzednim sezonie łodzianie najpierw u siebie wysoko ograli drużynę WKS-u, a potem byli bardzo bliscy zwycięstwa na Oporowskiej. W niedzielę Widzew we Wrocławiu zainkasował już trzy oczka.

Widzewowi Łódź ostatnimi czasy bardzo dobrze gra się ze Śląskiem Wrocław. W poprzednim sezonie łodzianie w meczu u siebie wrocławian rozbili aż 5:2. Niebawem po tym meczu pracę w Śląsku stracił Ryszard Tarasiewicz.

W rewanżu na Oporowskiej Widzew też bliski był zwycięstwa i przerwania świetnej passy WKS-u. Wówczas drużynę z Wrocławia prowadził już Orest Lenczyk. Śląsk długo przegrywał różnicą dwóch goli, ale po wejściu na boisko Łukasza Madeja sytuacja uległa zmianie. W ostatnich sekundach potyczki zielono-biało-czerwoni doprowadzili bowiem do wyrównania.

W tym sezonie łodzianie na pewno nie byli faworytem na Oporowskiej. Widzew zagrał jednak konsekwentnie, piłkarze tego klubu zrealizowali założenia taktyczne i zwyciężyli 2:1. - Być może Widzewowi leży drużyna Śląska Wrocław, bo mu się fajnie z nimi gra. Mi jako trenerowi jest chyba najbardziej przykro po tym wyniku po zwycięstwie w Warszawie z Legię. Powtarzałem zawodnikom, że zwycięstwo w Warszawie będzie zwycięstwem jeżeli to udokumentujemy trzema punktami z Widzewem. Historia lubi się powtarzać. Podobnie powiedziałem przed meczem z Koroną tutaj na wiosnę. Po raz pierwszy wtedy tutaj przegraliśmy - mówił po meczu szkoleniowiec Śląska.

- Nie leży nam ta drużyna. Te mecze z nimi nie układają nam się, jak trzeba. Przegotowujemy się do następnych spotkań. Jest jeszcze cały sezon - zaznaczył kapitan wicemistrzów Polski, Sebastian Mila.

Tak samo jak i w poprzednim sezonie, tak i teraz, Widzew we Wrocławiu długo prowadził 2:0. Pod koniec meczu łodzianie dali sobie jednak strzelić gola i do samego końca musieli drżeć o końcowy wynik. Śląskowi tym razem nie udało się jednak wyrównać. - Przeważnie tak się zdarza, że jak traci się bramkę na 2:1 to rywal dostaje skrzydłem. Graliśmy troszkę słabiej. Miałem przed oczami spotkanie z poprzedniego sezonu, ale udało się wybronić wynik - podsumował Maciej Mielcarz.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)