Nierówna forma Kolejarza powodem nieprzespanych nocy trenera

Przed tygodniem Kolejarz Stróże uległ na własnym stadionie Bogdance Łęczna i w wyjazdowym starciu z GKS Katowice musiał szukać punktów. - Jechaliśmy do Katowic, jak po swoje - przyznaje Krzysztof Markowski, obrońca drużyny z Małopolski.

Po siedmiu kolejkach zmagań na zapleczu T-Mobile Ekstraklasy Kolejarz jest jedną z rewelacji rozgrywek. Spisywana na pewną degradację drużyna ze Stróży zgromadziła dotąd jedenaście punktów i trzyma się daleko od strefy spadkowej. W sobotę zespół Przemysława Cecherza zdobył trzy oczka po zwycięstwie nad GieKSą przy Bukowej.

- Jechaliśmy do Katowic, jak po swoje. Wiedzieliśmy co gra GKS i że im nie idzie. Obserwowaliśmy ostatni mecz z Flotą i widać, że tej drużynie brakuje koncepcji gry w ofensywie. W meczu z nami nie stworzyli sobie ani jednej klarownej sytuacji. My zagraliśmy swoje i osiągnęliśmy cel, z jakim na Śląsk jechaliśmy - przekonuje Krzysztof Markowski, defensor Kolejarza.

Na Śląsku stróżanie triumfowali 1:0 po bramce Janusza Wolańskiego. Co prawda jeszcze przed przerwą do siatki trafił Maciej Kowalczyk, ale sędzia dopatrzył się w tej sytuacji zagrania ręką napastnika gości. - Piłka faktycznie chyba spadła Maćkowi na rękę, ale wcześniej zawodnik GKS-u podłożył mu "stołek", więc sędzia powinien w tej sytuacji podyktować rzut karny - uważa Markowski. - W tej sytuacji piłka odbiła mi się od biodra, a ręka była przy ciele. Być może dotknąłem futbolówki ręką. Sędzia miał na tę akcję dobry wgląd, więc pozostaje nam mu zaufać - dodaje Kowalczyk.

- Szkoda, że nie strzeliliśmy w tym meczu jeszcze jednej bramki, bo wydaje mi się, że na nią zasłużyliśmy. GKS w tym meczu nie miał prawa nas niczym zaskoczyć. Najlepsi z gospodarzy w tym meczu byli kibice, bo stworzyli na trybunach atmosferę prawdziwego piłkarskiego święta. Aż się chciało grać w piłkę - puentuje doświadczony napastnik Kolejarza.

Drużyna ze Stróży traci dziś zaledwie cztery punkty do lidera. Kolejarz byłby bliżej czołówki, gdyby nie nierówna forma, na jaką narzekał opiekun drużyny z Małopolski. - Mam ze swoim zespołem większy problem, niż Rafał Górak z GieKSą. W Katowicach widać jakiś pomysł na grę, jakieś schematy, które cały czas są wdrażane. Mój zespół gra nierówno. Kiedy dobry mecz zagra defensywa - zawodzi ofensywa. Kiedy pracujemy nad ofensywą - znów słabiej gra obrona. Kilka nocy już przez to nie przespałem - bezradnie rozkłada ręce Cecherz.

Komentarze (0)