Nowy-stary tymczasowy prezes Podbeskidzia Bielsko-Biała, Jerzy Wolas przekonuje, iż nie będzie żadnej rewolucji w klubie po rezygnacji Janusza Okrzesika. Prezes, który niegdyś pełnił już tą rolę w Podbeskidziu - przejmując go w katastrofalnej sytuacji finansowej i organizacyjnej - dodaje, iż obecna sytuacja klubu jest o niebo lepsza od tej za jego prezesury. - Można powiedzieć, że historia zatoczyła koło, bo prezes Okrzesik objął klub, gdy ja odchodziłem. Rada Nadzorcza powierzyła mi rolę prezesa na okres maksymalnie trzech miesięcy. Zostałem zatem oddelegowany jako członek Rady do czasu znalezienia odpowiedniej osoby na to stanowisko. Możliwe jest, że będę krócej pełnił obowiązki prezesa. Sytuacja, którą zastaję teraz jest dużo lepsza niż pięć lat temu. Klub ma stabilność finansową, a jeszcze kilka lat temu mieliśmy katastrofę zarówno finansową, jak i organizacyjną - uważa Wolas.
Prezes liczy teraz na upragnione zwycięstwa w lidze i wzrost frekwencji na trybunach Stadionu Miejskiego, która nie powalała na kolana od początku debiutu w ekstraklasie. Wolas jednak jest optymistą. - Należę do tej grupy ludzi, którzy są z klubem cały czas - bez względu na to czy sytuacja jest dobra, czy zła. Jak już mówiłem kiedyś dałbym się "pociąć" za ten klub. Przeżyłem z nim wszystkie okresy, a niepowodzenia i problemy traktuję, jak swoje osobiste. I nic się nie zmieniło na przestrzeni lat. Moim zdaniem z tym klubem trzeba być na stałe – na dobre i na złe, a nie odwracać się, gdy coś nie funkcjonuje właściwie albo też wyniki są niezadowalające - przyznaje na łamach oficjalnej strony klubu Wolas.
Jerzy Wolas w trudnych momentach dla Podbeskidzia zawsze był w pogotowiu (fot. TS Podbeskidzie)