- To było prawie morderstwo - powiedział Franz Beckenbauer po faulu Tima Wiese na Ivicy Oliciu w maju 2008 roku. Później 29-letni bramkarz jeszcze nieraz niebezpiecznie atakował rywali. W Bundeslidze ma na koncie 2 czerwone i 16 żółtych kartek.
Pokaz brutalnej gry golkiper dał we wtorek w Gdańsku. W 44. minucie sam na sam wychodził Sławomir Peszko. "Wiese zaatakował go wyprostowanymi nogami. Trafił w piłkę, ale także w przeciwnika. Peszko długo leżał na murawie, zwijając się z bólu. Wiese miał szczęście, że arbiter nakazał grać dalej" - komentuje Bild.
8 minut po wznowieniu gry niemiecką bramkę szturmował Dariusz Dudka. "Wiese wyszedł i frunął z nogami skierowanymi intencjonalnie wprost na rywala. Minął się i z piłką, i z nogami, a Dudka upadł. Bramkarz instynktownie podniósł ręce do góry w typowym geście, który miał przekonać sędziego o jego niewinności. Interwencja nie była jednak potrzebna" - relacjonują dziennikarze. W tej sytuacji bowiem do piłki dopadł Robert Lewandowski i posłał ją do siatki.
"Dwa ataki w stylu kung-fu podobne do tego z 2008 roku - na szczęście bez poważnych konsekwencji" - podsumowuje Bild, dodając, że Wiese, choć przyrzeka, że nie faulował, popełnił błąd w akcji Pawła Brożka z 90. minuty. - Tim wie, że jeśli opuszcza bramkę, musi mieć piłkę pod kontrolą. W tym przypadku byłoby lepiej, gdyby pozostał na linii - skomentował Oliver Kahn.
Wcześniejsze "popisy" Wiese: