- Mieliśmy swoje sytuacje i gdybyśmy chociaż dwie wykorzystali to na pewno trzy punkty zostałyby w Poznaniu. Wisła jest takim zespołem, że trzeba ją dobić, a gdy ma więcej sytuacji do strzelenia gola to zdobywa bramki, bo ma dobrych zawodników - mówi Jakub Wilk.
Do pewnego momentu gra Lecha nie wyglądała źle, bo był on lepszy od Wisły i miał więcej sytuacji. Gorzej było po straconej bramce. Podopieczni Roberta Maaskanta zdominowali środek pola i częściej zagrażali poznaniakom. - Nie chodzi o to, że brakowało zawodnika, który załatałby dziurę w środku, tylko wszyscy byliśmy źle ustawieni. Od linii obrony do linii ataku. Przez pierwsze 20 minut było super. Potem byliśmy źle poukładani, dzięki czemu Sobolewski oraz Nunez mieli dużo miejsca i można powiedzieć, że grali bez przeciwnika - analizuje pomocnik Lecha.
Wilk w tym meczu zagrał na prawej pomocy, choć zdecydowanie lepiej radził sobie zazwyczaj na lewej stronie. - Byliśmy na to przygotowani. Trener już wcześniej mi mówił, że wybiegnę na prawym skrzydle, a poza tym grałem już na tej pozycji, więc nie było to dla mnie zaskoczeniem i problemem - przyznaje 26-letni piłkarz.
W piątek Lech zmierzy się u siebie z Jagiellonią Białystok i musi zrobić wszystko, aby zdobyć trzy punkty. Warto dodać, że Jaga nigdy w Poznaniu nie zdobyła nawet punktu. - Jest to wymarzony rywal na przełamanie, ale nie można mówić, że wyjdziemy na boisko i wygramy spokojnie 3:0. Trzeba podejść do meczu zmobilizowanym i skoncentrowanym, a wtedy będzie dobrze - dodaje Wilk.
Pomocnik Kolejorza zdaje sobie jednak sprawę, że w piątek jego drużynę czeka ciężkie zadanie, ponieważ Jagiellonia spisuje się dobrze i jest wiceliderem tabeli. - Musimy uważać na Jagiellonię, która ma doświadczony zespół i mocne skrzydła. Jest to ofensywna drużyna i nie będzie się bronić we własnym polu karnym. Czesław Michniewicz na pewno będzie chciał się pokazać przed publicznością, gdzie kiedyś był trenerem - zakończył "Wilczek".