Wyjątkowa atmosfera derbowego starcia przyciągnęła na trybuny sporą grupę byłych zawodników zarówno Floty, jak i Pogoni. Uwadze obserwatorów nie umknęła chociażby wizyta byłego napastnika świnoujskiego klubu - Damiana Staniszewskiego, który dzień wcześniej ustrzelił jedyną bramkę w ligowym pojedynku swojego obecnego klubu - Kotwicy Kołobrzeg. Najgłośniejszym nieobecnym spotkania okrzyknięto z kolei Przemysława Pietruszkę, który ponad dwa sezony wcześniej przeniósł się do Szczecina właśnie z wyspy Uznam. Tym razem jednak pomocnika Pogoni zabrakło nawet w szerokiej kadrze trenera Marcina Sasala na prestiżową potyczkę.
Ogółem piłkarskie zmagania z perspektywy trybun śledziło ponad trzy tysiące kibiców. Liczba ta nawet nie zbliża się do ustanowionego przed niemal dwoma laty derbowego rekordu, gdy starcie z Flotą obserwowała trzykrotnie liczniejsza publiczność przy Twardowskiego. Wyższą frekwencję odnotowano już także w Świnoujściu, gdy pierwsze w historii ligowe derby Flota - Pogoń oglądało na żywo blisko sześć tysięcy osób. Mimo tego, niedzielny pojedynek nie ustępował poprzednim atmosferą, o którą zadbali zarówno miejscowi fani, jak i dominujący na północnej trybunie goście.
Podobnie jak przed rokiem i tym razem nie zabrakło jednak kilku nieprzyjemnych incydentów poza samym obiektem. Tym razem kilkanaście osób zgromadzonych przed bramą stadionu spróbowało nagle przedostać się na trybuny, rozpędzając ochroniarzy kilka minut po rozpoczęciu spotkania. Szybko opanowana sytuacja pozwoliła skupić całą uwagę na boiskowych wydarzeniach, gdyż pozostała część niemiłych akcentów z udziałem kibiców wydarzyła się już po ostatnim gwizdku.
Piotr Petasz przegrał w niedzielę kilka ważnych pojedynków z Rafałem Kalinowskim
Sportowa strona widowiska nie powinna zawieść nawet wybrednych odbiorców. Od gwizdka otwierającego mecz, obie drużyny ruszyły do zdecydowanej i zaciętej rywalizacji, obfitującej w kontaktowe starcia i ofiarną walkę o każdą piłkę. Losy piłkarskiego panowania w regionie rozstrzygnął nie pierwszy raz - jedyny gol, ustrzelony przez Wyspiarzy w samej końcówce pierwszej odsłony. 44. minuta, do odbitego przez Radosława Janukiewicza strzału dopadł czyhający na dobitkę Piotr Kieruzel, który wślizgiem dopełnił niezbędnej formalności. Kibice gospodarzy i ławka rezerwowych natychmiast wybuchnęli radością, a sam strzelec mógł efektownie fetować trafienie do siatki klubu, który zimą, za trenerskiej kadencji Artura Płatka wyrażał zainteresowanie jego osobą. - Flota ma jakiś patent na Pogoń i dobrze, że udało się nam podtrzymać tę passę - mówił już po ostatnim gwizdku uradowany Kieruzel.
Kilka minut później nad stadion przeszła pokaźna ulewa, która towarzyszyła piłkarzom przez całą drugą połowę. Upłynęła ona pod znakiem nieskutecznych ataków szukających wyrównania przyjezdnych, których przednią formację wsparł także Vuk Sotirović, powracający do gry po krótkiej przerwie spowodowanej kontuzją. Serb miał pojawić się na murawie tylko w przypadku, gdy wynik i gra nie będą układać się po myśli trenera Sasala. Mimo wielu prób, piłkarze Pogoni nie zdołali oddać celnego i groźnego strzału na bramkę świnoujścian. Dysponujący jedną z dwóch najskuteczniejszych ofensyw w lidze Portowcy musieli uznać wyższość dotychczas najlepszej defensywy wśród pierwszoligowców. Po zakończeniu meczu szczecinianie pospiesznie udali się do szatni ze spuszczonymi głowami. Grupa kibiców żegnała ich nieprzyjemnymi okrzykami, a część zawodników nie miała szczególnej ochoty na pomeczowe rozmowy.
CZYTAJ TAKŻE:
Piotr Kieruzel: Flota ma patent na Pogoń<--
Szczecin, mamy problem - czyli Portowcy wciąż bez lekarstwa na wyjazdową bezradność<--