Zieńczuk wraca na stare śmieci

Początek sezonu nie był udany dla Marka Zieńczuka. Boczny pomocnik Niebieskich nie miał miejsca w podstawowym składzie. W środowym pucharowym spotkaniu z ŁKS zawodnik należał do najlepszych w swoim zespole i nie jest wykluczone, że w pojedynku przeciwko Wiśle wyjdzie w podstawowym składzie.

Ostatnimi czasy Marek Zieńczuk przegrywał rywalizację o miejsce w składzie z Łukaszem Janoszką. W środowym meczu Pucharu Polski były gracz Wisły dostał szansę występu od pierwszej minuty i w pełni ją wykorzystał. Zieńczuk należał do najlepszych zawodników Ruchu, a w 106. minucie popisał się dokładnym dograniem do Pawła Abbotta, który zdobył jedynego gola. Gołym okiem było widać, że Zieńczuk w spotkaniu z ŁKS dał z siebie wszystko. - Skoro zaczęły łapać mnie skurcze, to rzeczywiście musiałem dojść do granic swoich możliwości. Rzadko jestem tak wyczerpany - przyznał pomocnik zespołu z Cichej.

W niedzielę Zieńczuka, o ile zagra, czeka mecz szczególny. Ruch zmierzy się z Wisłą w Krakowie, gdzie boczny pomocnik odnosił największe sukcesy. - Nie przeczę, że utożsamiam się z tym klubem. Wisła to nie tylko piłkarze, ale kibice i pracownicy. W dalszym ciągu mam w Krakowie wielu znajomych - stwierdził piłkarz.

Pomocnik Niebieskich zapowiedział, że chorzowianie jadą na pojedynek z Białą Gwiazdą powalczyć o wygraną. Dodajmy, że po raz ostatni przy Reymonta Ruch w ekstraklasie zwyciężył w... 1997 roku. - Chcemy w bieżącym sezonie zrobić kolejny krok do przodu i przedłużyć dobrą serię. Taka passa jest motywująca, ale nawet remis w Krakowie nie byłby dla nas zły - podsumował Marek Zieńczuk.

Komentarze (0)