Ofensywnie usposobiony Piotr Malinowski po raz kolejny udowodnił, że należy mu się kredyt zaufania od trenera Roberta Kasperczyka. Popularny "Malina", kto wie, być może uratował posadę swojemu szkoleniowcowi. Malinowski w 70 minucie zdobył zwycięską bramkę dla Górali, zapewniając im historyczne trzy punkty u siebie w ekstraklasie. - Zawsze jak wchodzę na boisko staram się ożywić grę i pomóc zespołowi. Udało się dzisiaj, przynajmniej strzeliłem bramkę. Szkoda tylko, że nie udało mi się zdobyć tej drugiej bramki, bo ta końcówka byłaby spokojniejsza - powiedział po spotkaniu specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl Malinowski.
Bielszczanie potrzebowali na boisku kogoś takiego jak Malinowski, bo w pierwszej połowie nie było w ich szeregach zawodnika, który by rozruszał akcje ofensywne drużyny. - W pierwszej połowie Lechia czekała na nas na własnej połowie. Wiadomo, że w Polsce mało drużyn potrafi grać atakiem pozycyjnym i za bardzo nam to w pierwszej połowie nie wychodziło. W drugiej połowie rywale już ruszyli i chcieli strzelić bramkę - dodał napastnik Podbeskidzia.
Malinowski w ostatnich kolejkach albo przesiadywał na trybunach, albo na ławce rezerwowych Podbeskidzia. Czy w kolejnym meczu dostanie szansę zaprezentowania się przez 90 minut? - Tutaj nie chciałbym się wypowiadać, bo to jednak trener o tym decyduje i on ustala skład - podkreślił Malinowski.