Po końcowym gwizdku sędziego defensor łodzian bronił się tłumacząc zajście tym, że Hermes już od pierwszej minuty próbował powstrzymywać go niekoniecznie zgodnie z przepisami. - Już na początku meczu zrozumiałem założenia taktyczne niektórych piłkarzy Jagiellonii. Wiedziałem, że Hermes nie będzie w ogóle zainteresowany piłką, tylko będzie próbował mnie łapać wpół. Dziwię się, że sędzia w ogóle nie reagował na takie rzeczy, bo to nie miało nic wspólnego z piłką nożną. Hermes wykorzystywał ten brak reakcji arbitra. Stąd później te przepychanki pod polem karnym - wyjaśnił Bieniuk.
Obrońca Widzewa najwyraźniej postanowił w zaistniałej sytuacji nie pozostawać dłużny swojemu przeciwnikowi. - On pracował rękami, podobnie zresztą jak ja. Nie będę przecież dawał się brać komukolwiek wpół. Jeśli ktoś decyduje się na walkę wręcz, to ja również to robię. Na szczęście w decydującym momencie uciekłem mu spod krycia i zdobyłem bramkę, z czego bardzo się cieszę - powiedział podopieczny trenera Radosława Mroczkowskiego.
"Palmer" z dwoma trafieniami przewodzi klasyfikacji najlepszych strzelców Widzewa w obecnym sezonie. To zarazem jego pierwsze bramki w barwach klubu z al. Piłsudskiego, gdzie gra od sezonu 2008/2009. - Wypada mi się tylko cieszyć z tego, że zacząłem strzelać bramki dla Widzewa. W poprzednich drużynach, w których grałem też zdobywałem gole. W Łodzi na początku było z tym ciężko. Sytuacje miałem, ale piłka szła niestety nie w tę stronę, w którą chciałem. Fajnie, że zacząłem sezon w taki sposób. Gram od pierwszych minut, a zespół jeszcze nie przegrał w lidze - cieszył się po meczu Bieniuk.
Jagiellonia kontynuuje fatalną passę w potyczkach z Widzewem. Białostoczanie nie wygrali z łodzianami w ekstraklasie od ponad trzech lat. - Coś w tym jest, że Jagiellonia to zespół, który nam leży. Pomimo dobrej gry, białostoczanie wyjeżdżają bez punktu. Wypada się tylko cieszyć z tego i kontynuować tę passę jak najdłużej. Cały mecz był trudny. I my, i oni graliśmy ospale. Nie wiem czym było to spowodowane, że oba zespoły weszły w ten mecz w taki sposób. Bramka na 2:2 dla Jagiellonii to typowy łańcuszek błędów, a jak mówił nam trener Michniewicz - trzy błędy w jednej akcji równa się jeden stracony gol. Nic dodać, nic ująć - zakończył swoją wypowiedź Jarosław Bieniuk.