- Przede wszystkim założenia były takie, żeby się odbić od dna, bo już w meczu z Lechią powinniśmy mieć dwa oczka więcej. Byliśmy skoncentrowani na tym, że musimy zacząć wygrywać, że żarty się skończyły, bo robi się nieciekawie. Wiedzieliśmy też, że po meczu w Gdańsku te kolejne mecze też będą dobre, bo nie mamy słabego zespołu. Jest tutaj bardzo dużo doświadczonych zawodników, wielu piłkarzy, którzy potrafią grać w piłkę i to potwierdziliśmy w sobotnim meczu - powiedział Paweł Buzała.
Podobnego zdania jest inny zawodnik Brunatnych Grzegorz Baran. - W jakiś sposób odetchnęliśmy. W którymś meczu musieliśmy zacząć punktować, wygrywać. Po porażce z Legią do każdego meczu podchodzimy tak, że gramy na dwieście procent, bo gramy o utrzymanie. Nie ma się co oszukiwać. W tym momencie mamy osiem punkcików, ale każdy mecz jest dla nas walką o życie, o utrzymanie. W sobotę w końcu zagraliśmy taki mecz, na jaki nas naprawdę stać i wygraliśmy zasłużenie 3:0. Jakby nie patrzeć, to też nie wygraliśmy z byle kim, bo z liderem ekstraklasy. Na pewno się pocieszymy dzień czy dwa, ale od poniedziałku zaczniemy trenować do meczu z Jagiellonią.
Do sobotniego spotkania atmosfera w Bełchatowie była tak gęsta, że można było ją kroić nożem. Kolejne niepowodzenia dobijały piłkarzy, trenerów i... ich rodziny. - Trener Kiereś jest bardzo pracowitym trenerem i tego nie da się ukryć. Rodzina może być na niego zła, bo trener bardzo wiele czasu spędza w klubie. Na pewno jego pracę zaczyna być widać. Myślę, że już w meczu w Gdańsku było lepiej, w sobotę było jeszcze lepiej. Musimy koncentrować na każdym kolejnym meczu, bo GKS gra o życie. Zaczęliśmy bardzo źle, zaliczyliśmy wielki falstart, na tą chwilę też nie jest ciekawie, bo rywale uciekają, ale w końcu wygraliśmy, zdobyliśmy trzy punkty. Dzięki temu w jakiś sposób nie kopiemy się w tych dołach tabeli - powiedział defensywny pomocnik Torfiorzy.
Co na to trener biało-zielono-czarnych? - Życie piłkarzy czy trenerów niestety jest takie, że atmosfera w domu zależy od wyników. W sobotę wynik był dobry, więc rodziny piłkarzy i moja są bardzo zadowolone. Tylko tyle - stwierdził Kamil Kiereś.
Sobotnia wygrana wlała nadzieje i wiarę w serca giekaesiaków. Jak przyznają Górnicy, w końcu uwierzyli, że to co robią na treningach, przynosi wymierne efekty w postaci punktów. - Teraz będziemy podchodzić bardziej pewnie do tego co robimy. Wiemy, że nie wszystko jest źle, że nie pracujemy bez sensu. Widać, że to co robimy przynosi efekty, z każdym meczem, z każdym zagraniem jest coraz lepiej. Coraz dłużej się utrzymujemy się przy piłce i coraz lepiej to wygląda. Jest w nas wiara i miejmy nadzieję, że to się przełoży na następne mecze. Czy będą zwycięskie? Nie chcę nic obiecywać, ale na pewno w każdym meczu będziemy starali się zdobyć komplet punktów - powiedział "Owca".
Za tydzień bełchatowianie jadą do Białegostoku na mecz z Jagiellonią. Po zwycięstwie z liderem tabeli nastawienie wśród podopiecznych trenera Kieresia jest bardzo bojowe. - Jagiellonia Białystok to bardzo dobry zespół, gra dobrze szczególnie u siebie. Pracujemy bardzo ciężko, żeby było jak najlepiej. Na pewno nie pojedziemy tam i się nie poddamy. Będziemy walczyć o trzy punkty. Obyśmy zamknęli tą pechową serię braku zwycięstw na wyjeździe, bo w końcu trzeba się gdzieś przełamać. Mamy nadzieję, że to będzie w Białymstoku - powiedział Baran.
Do pojedynku z podopiecznymi Czesława Michniewicza trochę spokojniej podchodzi coach GKS-u. - Pojedziemy do Białegostoku pełni pokory. Chcemy zmierzyć się z Jagiellonią i zdobyć trzy punkty. Myślę, że wyjedziemy stamtąd z jakimś dorobkiem punktowym, chciałbym, aby w końcu były to trzy punkty. Byliśmy tego blisko w Gdańsku, ale to już za nami. Ostatnie dwa mecze to cztery punkty i spotkania bez straty gola. To cieszy i daje wiarę do tego, żeby pracować w spokoju dalej. Mamy świadomość, że cały czas jesteśmy nisko w tabeli. Musimy o tym pamiętać i podchodzić do wszystkiego z pokorą.