Najlepsze i najgorsze zagrania 10. kolejki T-Mobile Ekstraklasy

Paweł Buzała został wybrany przez portal SportoweFakty.pl najlepszym piłkarzem 10. kolejki T-Mobile Ekstraklasy. Z kolei najładniejszą bramkę zdobył Marcin Pietrowski. Zobacz kto wygrał pozostałe kategorie z cyklu "Najlepsze i najgorsze zagrania ekstraklasy".

W tym artykule dowiesz się o:

Piłkarz kolejki: Paweł Buzała (PGE GKS Bełchatów). W ostatniej kolejce wygrał niechlubne kategorie w naszym zestawieniu. Teraz spotkała go zasłużona nagroda w postaci piłkarza kolejki. Zupełnie odmieniony Buzała strzelił dwa gole liderowi T-Mobile Ekstraklasy - Śląskowi Wrocław.

Gol kolejki: Marcin Pietrowski (Lechia Gdańsk). Uderzenie z około 20 metrów zapewniło Lechii Gdańsk zwycięstwo w wyjazdowym spotkaniu z KGHM Zagłębiem Lubin. Trzeba przyznać, że strzał piłkarza gości był niezwykle precyzyjny.

Ręka kolejki: Prejuce Nakoulma (Górnik Zabrze). To zagranie pozbawiło Polonię Warszawę trzech punktów. Napastnik Górnika przyjął sobie piłkę ręką po tym oddał strzał i zdobył gola. Po spotkaniu zarzekał się, że nie dotknął futbolówki tą częścią ciała.

Taran kolejki: Kew Jaliens (Wisła Kraków). Po zamieszaniu w polu karnym Jagiellonii piłka zmierzała w kierunku bramki, ale Ptak przymierzał się do interwencji. Golkiper białostoczan prawdopodobnie złapałby ją, ponieważ miał ją już na rękawicy. W interwencji przeszkodził mu jednak Jaliens, który wepchnął Ptaka do bramki, do której wpadła też futbolówka. Wszystkiemu beztrosko przyglądał się sędzia, który uznał gola... nawet po konsultacji z sędzią liniowym.

Kompromitacja kolejki: Radosław Majdan (Polonia Warszawa). Po niesłusznie uznanym golu dla Górnika Zabrze, Majdan doskoczył rozwścieczony do sędziego bocznego. Długo nie dało się go odciągnąć, w końcu został odesłany na trybuny. Takie zachowanie komuś tak doświadczonemu nie przystoi.

"Snajper" kolejki: Daniel Sikorski (Górnik Zabrze). Na kilka minut przed końcem meczu Polonii z Górnikiem znalazł się w sytuacji sam na sam ze Skorupskim. Po przebiegnięciu połowy boiska nie trafił jednak w bramkę.

Przełamanie kolejki: Legia Warszawa. Po raz pierwszy w ekstraklasie wygrała przy Cichej od 2001 roku (porażka 0:4). Wprawdzie w 2008 roku Ruch przegrał w Chorzowie z Legią 0:1, ale spotkanie odbyło się na Stadionie Śląskim.

Wpadka kolejki: Spiker Ruchu Chorzów. Podczas przerwy meczu Ruchu z Legią odbył się konkurs dla kibiców. Fani strzelali ze środka boiska i wygrywał ten, który kopnie najbliżej linii bramkowej. Przy pierwszej próbie piłka zatrzymała się na linii pola bramkowego. Spiker stwierdził, że do bramki piłce brakuje około... 2 metrów, co wywołało gromki śmiech kibiców. Dodajmy, że zwycięzca niemal idealnie umieścił futbolówkę na linii bramkowej.

Twarde głowy kolejki: Piech i Wawrzyniak. W pierwszej połowie na środku boiska głowami zderzyli się obaj zawodnicy. Piłkarz Ruchu po chwili wstał. Wydawało się, że Legionista opuści boisko, jego koledzy sygnalizowali zmianę. Jednak reprezentant Polski to twardy gracz i pozszywany wrócił na plac gry.

Nieudany powroty kolejki: Śląsk Wrocław. Orest Lenczyk, Dariusz Pietrasiak i Mateusz Cetnarski nie tak wyobrażali sobie powrót do Bełchatowa. Lider przegrał sromotnie i bez stylu. Brunatni wygrali 3:0.

Pudło kolejki: Kamil Wilczek (KGHM Zagłębie Lubin). Mógł dać Zagłębiu choćby punkt w spotkaniu z Lechią Gdańsk, ale w ostatniej akcji meczu po dobrym dograniu głową przez Csabę Horvatha jego mocny strzał z kilku metrów obronił bramkarz gości. To była dwustoprocentowa sytuacja.

Pechowiec kolejki: Abdou Razack Traore (Lechia Gdańsk). Pecha miał zawodnik, który w poprzednim sezonie w obu spotkaniach przeciwko Zagłębiu zdobywał bramki. Tym razem na przeszkodzie stanęły słupek oraz poprzeczka.

Przełamanie kolejki: Marcin Mięciel (ŁKS Łódź). To była jego dopiero pierwsza bramka w sezonie i to od razu w meczu derbowym. Tym przełamaniem "Miętowy" odkupił swoje winy wśród kibiców ŁKS-u.

Kung-fu kolejki: Bruno Pinheiro (Widzew Łódź). Portugalczyk wyprostowaną nogą wszedł w klatkę piersiową Marcina Mięciela. Pinheiro może spodziewać się za to zachowanie wyższej kary, niż tylko czerwona kartka.

Kłamca kolejki: Robert Maaskant (Wisła Kraków). Zarzekał się po meczu, że Kew Jaliens nawet nie dotknął Tomasza Ptaka w sytuacji, po której mistrzowie Polski doprowadzili do wyrównania.

Komentarze (0)