Dariusz Fornalak: Mocne słowa cisną mi się na usta

Po świetnym w swoim wykonaniu meczu 1/8 finału Pucharu Polski z Lechem Poznań (1:2) zespół Polonii Bytom wrócił do rozgrywek ligowych. Na zapleczu T-Mobile Ekstraklasy bytomianom już nie szło tak dobrze i na własne życzenie nie ograli KS Polkowice.

- Mocne słowa cisną mi się na usta. Takie też padły u nas w szatni - mówił po końcowym gwizdku sędziego w meczu Polonii z KS Polkowice opiekun bytomskiej drużyny, Dariusz Fornalak.

Trudno się irytacji szkoleniowca śląskiej drużyny dziwić. Polonia w meczu z outsiderem z Polkowic przez prawie cały mecz dyktowała warunki gry i raz za razem stwarzała zagrożenie pod bramką rywala. Przynajmniej trzy bramki do przerwy powinien mieć na swoim koncie najlepszy strzelec bytomian, Jakub Świerczok, ale w wybornych wręcz sytuacjach strzeleckich 19-letni napastnik nielitościwie pudłował.

Polonia objęła co prawda prowadzenie, za sprawą pierwszego w tym sezonie trafienia Blazeja Vascaka, ale nie wystarczyło to do tego, żeby zdobyć w meczu z drużyną z Dolnego Śląska chociaż punkt. Rozpędzona do przerwy śląska drużyna po zmianie stron nieco przystopowała, co było wiatrem w żagle dla polkowiczan. Podopieczni Janusza Kudyby zaczęli coraz odważniej kontrować, ale to nie przynosiło efektu bramkowego.

Przyniósł go za to fatalny błąd bytomskiej defensywy, z Marcinem Dziewulskim na czele. Doświadczony gracz Polonii próbując wybijać piłkę po pozornie niegroźnym wstrzeleniu futbolówki w pole karne Polonii popełnił prosty błąd techniczny, zgrywając piłkę do znajdującego się tuż przed bramką gospodarzy Jakuba Więzika. Młody napastnik drużyny z Polkowic dobrze wiedział, co z tą piłką uczynić i silnym strzałem pod poprzeczkę zmusił Juraja Balaża do kapitulacji.

Choć w końcówce meczu Polonia starała się jeszcze zdobyć zwycięską bramkę, po bramce wyrównującej zdobytej przez polkowiczan z bytomskiej drużyny wyraźnie zeszło powietrze. Jej ataki stwarzały zerowe zagrożenie pod bramką gości, w efekcie czego mecz zakończył się podziałem punktów. - Przegraliśmy ten mecz, bo w rzeczywistości ten remis to nasza klęska - kręcił z niedowierzaniem głową trener niebiesko-czerwonych.

Opiekun drużyny z Olimpijskiej słynie z tego, że po przegranych, lub słabych w wykonaniu Polonii meczach nie szczędzi swojej drużynie słów krytyki. Nie inaczej było tym razem. - Może teraz do co poniektórych dotrze, o co naprawdę toczy się gra w tej lidze, bo odniosłem wrażenie, że nie wszyscy to rozumieją - spuentował z irytacją w głosie trener bytomskiej drużyny.

Komentarze (0)