O meczu z Sandecją w Katowicach już się nie mówi. Radość po drugim z rzędu zwycięstwie w lidze w szatni GieKSy zajęła koncentracja przed meczem z Termalicą Bruk-Bet Nieciecza. - Przegraliśmy z Termalicą u siebie na początku sezonu i dobrze byłoby sobie odebrać stracone w tamtym meczu punkty - przyznaje Jacek Kowalczyk, kapitan drużyny z Bukowej.
Mecz na najdroższym w Polsce polu kukurydzy - jak ironicznie nazywany jest urokliwy stadionik w Niecieczy ma dla podopiecznych katowiczan kluczowe znaczenie. Na przełamanie liczy w szczególności Przemysław Pitry, którego pech ostatnio nie opuszcza. - Tak się złożyło, że w dwóch ostatnich meczach zamiast do bramki trafiałem w poprzeczkę. Mam nadzieję, że w przyszłych meczach będzie lepiej - uśmiecha się pomocnik śląskiej drużyny.
GKS wyrwał się ze strefy spadkowej, ale w dalszym ciągu katowiczanie z trwogą oglądają się za siebie. - Wygraliśmy dwa ostatnie mecze, a w trzech ostatnich zdobyliśmy siedem punktów. Nie możemy jednak spocząć na laurach. Nasza sytuacja nie jest komfortowa. Nie mamy drugiego miejsca w tabeli, tylko walczymy o to, żeby dobić do jej środka - wskazuje Pitry.
Do miejsca w górnej połówce ligowej klasyfikacji podopiecznym Rafała Góraka brakuje obecnie czterech punktów. Dwa ostatnie zwycięstwa miały pozwolić GieKSie odzyskać twarz i honor. - Do tego, żebyśmy mogli powiedzieć, że odzyskaliśmy honor jeszcze trochę brakuje - przekonuje były gracz Lecha Poznań.
W swoich osądach Pitry nie jest zresztą osamotniony. - Zbyt dużo w tej rundzie straciliśmy punktów, żeby teraz zadowolić się dwoma zwycięstwami i remisem. Zostały nam trzy mecze do końca tej rundy i musimy zrobić wszystko, żeby w każdym z nich punktować. Jestem pewny, że stać nas na komplet zwycięstw, ale żeby tak się stało musimy grać dalej swoje i nie dać sobie wmówić, że już wszystko jest dobrze, bo nie jest - puentuje Kowalczyk.