Jeśli Legia wygra w czwartek przy Łazienkowskiej z Rapidem, będzie czwartym polskim zespołem w XXI wieku, który w europejskich pucharach zagra na wiosnę. W sezonie 2002/03 z Lazio Rzym rywalizowała krakowska Wisła, rok później smaku Bordeaux skosztował Groclin, a następnie dwukrotnie szczęścia w fazie pucharowej szukał Lech. Teraz wszystko wskazuje na to, że do wspomnianego tercetu dołączy Legia, nikt w stolicy nie wyobraża sobie bowiem, by ekipa Macieja Skorży nie zdołała pokonać na Pepsi Arena Rapidu Bukareszt.
Wojskowi nie przegrali od dziewięciu spotkań, po raz ostatni gola stracili pod koniec września. Z siedmiu starć w europejskich pucharach wygrali cztery, dwa mecze zakończyły się remisami, a lepsze od Legii - głównie za sprawą strachliwej gry warszawiaków w pierwszej części gry - było w tym sezonie tylko PSV Eindhoven. Niedzielny remis w Poznaniu zakończył serię ośmiu triumfów z rzędu, nawet w tym wyniku Skorża dostrzega jednak pozytywy. - Z Lechem wielu zawodników zagrało słabiej, a mimo to nie pękliśmy i dzięki charakterowi potrafiliśmy wywieźć punkt z trudnego terenu - nie kryje szkoleniowiec stołecznego klubu.
Legia od kilku tygodni wygląda znakomicie, w komplecie sprawdzają się wszystkie letnie transfery (Daniel Ljuboja, Michał Żewłakow i Dusan Kuciak), a do składu szeroką ławą wbijają młodzi, na czele z Rafałem Wolskim i Michałem Żyro. - Legia w przyszłości nie ma się czego obawiać - uśmiecha się Radović, pytany o nową gwardię. Także dzięki nim drużyna dojrzała błyskawicznie, w ciągu ledwie kilku tygodni z chimerycznej zbieraniny stając się maszynką do wygrywania. - Jesteśmy już zespołem, który nie popełni takich błędów jak w meczu z Podbeskidziem, zrobiliśmy duży krok do przodu. Czasem może zdarzyć się słabszy dzień, ale na pewno nie przegramy już żadnego spotkania w szatni - zapewnia Skorża.
Słabsze dni ostatnio Legii zdarzają się jednak rzadko, a nawet gdy zespołowi nie idzie najlepiej, to - jak we wspomnianym spotkaniu z Lechem - i tak potrafi zwieńczyć je korzystnym rezultatem. - Przeciwnik narzucił nam swój styl gry i było ciężko, ale trzeba być zadowolonym, bo większość zawodników nie grała na swoim poziomie, a mimo to nie straciliśmy bramki i zdobyliśmy ważny punkt - mówi Radović.
Tej jesieni Wojskowi rozegrali już ponad dwadzieścia meczów, problemów kondycyjnych po drużynie jednak nie widać, a niedzielne spotkanie z Kolejorzem spokojnie mogłoby toczyć się w dobrym tempie jeszcze przez kilkadziesiąt kolejnych minut. - Nie ma sytuacji permanentnego przetrenowania, choć poszczególni zawodnicy różnie to znoszą. Myślę jednak, że drużyna będzie w stanie wytrzymać w takim tempie jeszcze te parę tygodni - zapewnia trener Legionistów, zwracając też uwagę na znakomitą sytuację kadrową, w meczu z Rapidem nie będzie mógł on skorzystać jedynie z usług Tomasza Kiełbowicza i Manu. - Mamy jesień, boiska są coraz gorsze, łatwiej o kontuzje i kartki, Ci, którzy grają mniej, wykazują duży profesjonalizm, przykładają się do zajęć i podtrzymują wysoką formę, a w tej rundzie na pewno przyjdzie taki dzień, w których z nich skorzystam - nie ma wątpliwości Skorża.
Do świąt Legia rozegra jeszcze dziewięć spotkań. Po meczu z Rapidem Wojskowi zagrają na wyjeździe z Jagiellonią, a następnie u siebie z Lechią i Zagłębiem, we wszystkich spotkaniach będą faworytem. Tegoroczna jesień dla fanów z Łazienkowskiej może być wyborna, a pierwszy stempel na znakomitej rundzie Legioniści powinni postawić już starciem z Rumunami.