Sesję dla kolońskiego Expressu zorganizowano w samo południe w miniony wtorek na środku murawy RheinEnergieStadion. Początkowo nie wszystkie strzały udawało się Sławomirowi Peszce umieścić w tarczy. - Nie martwcie się, mam jeszcze sporo strzał w kołczanie - śmiał się reprezentant Polski.
Ostatecznie celność "Peszkina" nie pozostawiała wiele do życzenia. Czy podobnie będzie w sobotę na WeserStadion w Bremie? - Przed nami trudne zadanie, Werder ma silną ekipę, a ich napastnik Claudio Pizarro to klasa światowa. Jednak my mamy Lukasa Podolskiego, który też gra na najwyższym poziomie. Mogę zapewnić, że zagramy zupełnie inaczej niż w Dortmundzie (gdzie Koeln przegrał 0:5 - przyp. red.) - zapowiada.
W ostatnią niedzielę 26-latek przełamał strzelecką niemoc i trafił do siatki Augsburga. To jego pierwszy gol w Bundeslidze w 22. występie. - Presja związana ze strzeleniem gola wreszcie ze mnie zeszła. Nie będę już myślał o kwestiach z tym związanych i będzie mi łatwiej. Kto wie, może zacznę też zdobywać bramki w narodowych barwach - zastanawia się.
Peszko jeszcze niedawno nosił się z zamiarem opuszczenia FC Koeln w styczniu. Teraz wydaje się być szczęśliwy i spełniony. - Chciałbym podziękować inwestorowi Franzowi Josefowi Wernze i wiceprezydentowi Juergenowi Glowaczowi. To oni stali za wykupieniem mnie z Lecha. Bez nich nie byłoby mnie tutaj - podkreśla Peszko.