Skrajne emocje w obozie Górali po meczu z Górnikiem

Podbeskidzie w meczu z Górnikiem wyraźnie przeważało w drugiej połowie, ale nie wystarczyło to do tego, by bielszczanie dopisali sobie komplet punktów. Po końcowym gwizdku sędziego w zespole Górali niedosyt mieszał się z uczuciem ulgi.

Kluczowa dla losów pojedynku Podbeskidzia z Górnikiem Zabrze była druga połowa. Śląski zespół objął wówczas prowadzenie po bramce Tomasza Zahorskiego, zmuszając bielszczan do postawienia wszystkiego na jedną kartę. Górale straty odrobili dzięki trafieniu Adama Cieślińskiego, ale na strzelenie bramki dającej trzy punkty zabrakło już im czasu.

Po meczu w Bielsku-Białej uczucia były skrajne: od niedosytu, po uczucie ulgi. - Ten mecz można różnie oceniać, w zależności od tego jak się na niego spojrzy i na który jego fragment - przyznaje Piotr Malinowski, pomocnik Podbeskidzia. - Przegrywaliśmy i dobrze, że udało nam się wyrównać. Potem mieliśmy jeszcze okazje ku temu, żeby strzelić bramkę na wagę zwycięstwa w tym meczu, ale zabrakło skuteczności. Szkoda, bo tracimy punkty, które mogły nam dać dużo korzyści - dodaje.

W stolicy Podbeskidzia Górnik rozegrał dość przeciętny mecz. Zabrzanie mądrze się bronili, ale w ofensywie mieli olbrzymie trudności ze stwarzaniem sytuacji strzeleckich. - To my mieliśmy ten mecz pod kontrolą i wszelkie atuty, by go wygrać były po naszej stronie. Czegoś jednak zabrakło i ten wynik trzeba przyjąć z pokorą - wskazuje Malinowski.

Dla ulubieńca bielskich kibiców był to powrót do gry po kontuzji, która wyłączyła go z występów na blisko 3 tygodnie. - Miałem lekki problem z Achillesem, potem jak to zaleczyłem, to w meczu ze Śląskiem skręciłem kostkę i z tym urazem zmagałem się na dłużej. Cieszę się, że to już za mną. Wróciłem na boisko i pomogłem drużynie - zauważa filigranowy pomocnik Górali.

Mecz z Górnikiem był dla "Maliny" o tyle szczególny, że w Zabrzu stawiał on pierwsze kroki w ekstraklasie, ale szansy z prawdziwego zdarzenia nigdy się nie doczekał. - W Górniku zebrałem mnóstwo potrzebnego mi doświadczenia i to teraz procentuje. Nie uważam tego czasu, za czas stracony. To był ważny moment mojej kariery i gdyby nie Górnik pewnie dziś nie byłoby mnie w Podbeskidziu - puentuje gracz beniaminka T-Mobile Ekstraklasy.

Źródło artykułu: