Zmiana prezesa w Górniku, czyli kto kogo postawił pod ścianą?

Tomasz Młynarczyk po nieco ponad pół roku rozstał się z fotelem prezesa Górnika Zabrze. Były szef śląskiego klubu wrócił do pracy w swojej kancelarii prawniczej, będąc też członkiem rady nadzorczej klubu z Roosevelta. Jego dymisja budzi jednak wiele pytań.

W tym artykule dowiesz się o:

Artur Jankowski został w środę nowym prezesem Górnika Zabrze. Tym samym utytułowany śląski klub ma piątego prezesa w ciągu ostatnich czterech lat. Nie sam fakt zmiany sterów przy Roosevelta budzi wiele pytań, ale pobudki, jakimi kierował się dotychczasowy prezes Tomasz Młynarczyk przy składaniu dymisji. Tych może być wiele, a wszelkie drogi prowadzą do miejskiego magistratu.

- Był to dla mnie okres fantastycznych doświadczeń, wielu wzruszeń, niezapomnianych chwil. Od samego początku wiedziałem jednak, że prowadzenie kancelarii w takim wymiarze jak dotychczas będzie zadaniem niezwykle trudnym i ciężkim do wykonania - powiedział podczas środowej konferencji prasowej ustępujący sternik zabrzańskiego klubu.

O ile te słowa nie budzą podejrzeń, o tyle kolejne zdanie wypowiedziane przez Młynarczyka może dawać do myślenia. - W pewnym momencie zostałem postawiony pod ścianą i musiałem podjąć decyzję, czy chcę pracować dalej jako prawnik, czy prezes Górnika. Zdecydowałem się kontynuować swój zawód radcy prawnego - dodał.

Kilka chwil później były prezes ze swoich słów się wycofał, prostując wcześniejszą wypowiedź. - Powiedziałem, że sam stanąłem przed ścianą, a nie zostałem pod nią postawiony - zapewniał Młynarczyk, ale czujne oko kamery i mikrofony wszystko dokładnie wychwyciły.

Kto mógł postawić byłego szefa Górnika pod ścianą? O odpowiedź nietrudno. W ostatnich miesiącach nie brakowało głosów, jakoby Młynarczyk był jedynie marionetką w rękach miasta, a rzeczywistą władzę za jego pośrednictwem nad klubem pełniła prezydent Zabrza, Małgorzata Mańka-Szulik. To właśnie gospodyni miejskiego ratusza zablokowała decyzję zarządu o zwolnieniu Adama Nawałki z funkcji trenera pierwszego zespołu, wymierzając tym samym policzek prezesowi klubu i dyrektorowi sportowemu Andrzejowi Orzeszkowi.

Kolejnym punktem spornym między zarządem z Roosevelta 81 a Urzędem Miasta była kwestia gry Górnika na przebudowywanym stadionie w Zabrzu. Młynarczyk był żywym zwolennikiem przeprowadzki drużyny do Gliwic. - Tracimy przez to w oczach kibiców, komfort oglądania meczów jest coraz mniejszy, a i wpływy są mocno okrojone. Tracimy przez grę na tym obiekcie 2/3 wpływów, jakie trafiłyby na konto klubu grając dla szerszej publiczności - wyliczał ówczesny prezes.

Jego opinię podzielali także kibice, ale argumenty te nie przemawiały do rozsądku prezydent Zabrza, która obstaje przy swoim. Po dymisji Młynarczyka wszystko wskazuje na to, że Górnik na wiosnę grać będzie przy księżycowym krajobrazie w Zabrzu. Nowy prezes nie kwapi się bowiem do podjęcia wiążących decyzji. - Proszę mi dać trochę czasu na przemyślenia - mówił. Tego jednak Górnik zbyt wiele nie ma.

O tym czy dymisja Młynarczyka była rzeczywiście kierowana pobudkami zawodowymi, a nie głosem sprzeciwu przeciwko pozorowaniu funkcji prezesa - zapewne nigdy się nie dowiemy. Pewnych rzeczy można się jednak domyślać. Wystarczy tylko czytać między wierszami...

Źródło artykułu: