W meczu pomiędzy KGHM Zagłębiem Lubin, a Polonią Warszawa zdecydowanym faworytem byli zawodnicy ze stolicy. W końcu Polonia jest zdecydowanie wyżej w tabeli, a Zagłębie jak na razie spisuje się zdecydowanie poniżej oczekiwań. W całym jednak spotkaniu zawodnicy Czarnych Koszul nie oddali nawet celnego strzału na bramkę lubinian. - Na pewno spotkanie nie zakończyło się takim wynikiem po jaki przyjechaliśmy. W pierwszej połowie stwarzaliśmy sytuacje. Widać było, że ta gra była przez nas kontrolowana. Tak samo wyglądał początek drugiej połowy. Potem nie wiem co się stało, kompletnie przestaliśmy grać w piłkę. To był nasz główny problem. Za dużo strat, za dużo niedokładności i stała zmora, czyli stały fragment. Mecz powinniśmy przynajmniej zremisować, bo takiego spotkania nie można przegrać. Zupełnie inne założenia były na to spotkanie, bo przyjeżdżaliśmy po trzy punkty. Możemy być tylko źli na siebie i musimy się wstydzić - powiedział po ostatnim gwizdku sędziego Marcin Baszczyński, kapitan Polonii.
Drużyna Jacka Zielińskiego przegrała w Lubinie 0:1. Bramka padła po dośrodkowaniu Kamila Wilczka z rzutu wolnego.
Zawodnicy obu drużyn w piątkowym spotkaniu grali ostro. Kości trzeszczały, a arbiter musiał upominać piłkarzy. - Było ostro, tak jak w zasadzie powinno być. Tej piłkarskiej gry nam jednak troszeczkę zabrakło. Szczególnie w drugiej połowie. Zagłębie było drużyną do ogrania. Więcej spokoju pod ich szesnastką i powinniśmy strzelić gola. Niestety się nie udało - skomentował były reprezentant Polski.
Decyzje arbitra zwłaszcza w końcówce spotkania wzbudzały wiele kontrowersji na trybunach Dialog Arena. Pretensje do sędziego mieli także piłkarze Polonii. - W końcówce troszeczkę sędzia się poddawał tym krzykom piłkarzy z Lubina. Nie widziałem tam zbyt wielu fauli, ale to jest inna sprawa. My patrzymy na siebie, a nie na arbitrów - podsumował Marcin Baszczyński.