Cracovia po meczu: Nie miał kto nami wstrząsnąć

Cracovia przegrała z Ruchem po obiecującej pierwszej i zupełnie bezbarwnej drugiej odsłonie meczu. Pasy poległy w pojedynku z Niebieskimi po raz drugi z rzędu. Dziewięć dni temu Ruch wyeliminował Cracovię z Pucharu Polski.

W tym artykule dowiesz się o:

Przed dziewięcioma dniami Cracovia w Pucharze Polski, grając w mocno rezerwowym składzie, stawiła duży opór Ruchowi. Pasy decydującego gola straciły dopiero w doliczonym czasie dogrywki. W pojedynku ligowym piłkarze ostatniej drużyny ligi dobrze prezentowali się w pierwszych trzydziestu minutach. Krakowianie mogli nawet objąć prowadzenie, ale po strzale Krzysztofa Nykiela świetnie interweniował Michal Pesković.

W drugiej połowie drużyna Dariusza Pasieki oddała pole gry Ruchowi, a po stracie gola Cracovia przestała wierzyć w uzyskanie przy Cichej dobrego wyniku. - Początkowo nic nie wskazywało na to, że mecz zakończy się naszą porażką. Jednak drugą połowę przespaliśmy. Nie podjęliśmy w niej walki, popełnialiśmy błędy - wymieniał po spotkaniu szkoleniowiec Pasów. - Ruch włożył więcej wysiłku w ten mecz. Po kwadransie drugiej połowy było widać, że na boisku nie było kogoś, kto wziąłby to w swoje ręce, wstrząsnąłby tym towarzystwem i uporządkował grę. Konsekwencją tego były straty bramek - dodał trener. - Przed przerwą mieliśmy swoje szanse. Później zabrakło nam koncentracji w obronie. Strzeliliśmy samobójczego gola i wszystko się posypało - dodał Mateusz Bartczak.

Obydwie bramki piłkarze Cracovii w sobotnim meczu tracili po dośrodkowaniach Marka Zieńczuka z lewej strony. Były gracz Wisły wielokrotnie ośmieszył Bojana Puzigacę, który mecz przy Cichej będzie zapewne wspominał po latach jako jeden z najgorszych w karierze. - Na pewno nie był to jego dobry występ. Jeszcze dodatkowo dostał czwartą żółtą kartkę i nie zagra w następnej kolejce. Nie był jednak jedynym, który zaprezentował się słabo - stwierdził Pasieka. - Tutaj, aby wywieźć jakąkolwiek zdobycz, trzeba walczyć o każdy metr boiska i każdą piłkę. Trzeba stłamsić przeciwnika. A my z przodu nie potrafiliśmy piłek przyjąć, z tyłu graliśmy za głęboko i aż prosiliśmy się o bramkę - dodał. - Teraz mamy tydzień, aby się ogarnąć. Musimy znowu wejść w rytm, który pokazaliśmy tutaj w meczu pucharowym dziesięć dni temu. Trzeba walczyć tak jak w meczu z Wisłą. Na pewno nikt się przed nami nie położy i nie odda pola bez walki - zakończył szkoleniowiec ostatniego zespołu ekstraklasy.

Źródło artykułu: