Jose Marii Bakero od samego początku pracy w poznańskim klubie miał więcej wrogów niż zwolenników. "Chcemy trenera, a nie jakiegoś Bakera" - skandowali w zeszłym roku kibice Kolejorza. Na początku bieżącego sezonu Hiszpan zaczynał do siebie przekonywać coraz większą liczbę ludzi, ale jego wyższe notowania szybko stały się historią.
Dobry start w bieżących rozgrywkach to już przeszłość, bo obecnie Lech prezentuje się fatalnie. W pięciu ostatnich meczach nie zdobył bramki i doznał dwóch porażek. Przegrana z Widzewem Łódź przelała czarę goryczy i kibice głośno zaczęli domagać się dymisji hiszpańskiego trenera. "Guantanamera, czas już wyj***ć Bakera" - skandowali fani, a część zaczęła machać białymi chusteczkami.
- Wiadomo, że kiedy nie wygrywasz spotkania na swoim stadionie, to kibice mogą być niezadowoleni i mają prawo śpiewać co chcą. Jesteśmy zaskoczeni tym jak ten mecz się potoczył - mówił po meczu Bakero.
Ciężko jednak przypuszczać, że apele kibiców zostaną spełnione, bo jeszcze niedawno mówiło się, że Hiszpan ma otrzymać propozycję przedłużenia kontraktu. Czy słabsze wyniki to zmienią? Do niedawna Lech mimo remisów grał dobrze, ale w ostatnich trzech meczach było z tym dużo gorzej. W pojedynku z Widzewem poznaniacy byli wstanie stworzyć tylko z dwie dobre sytuacje strzeleckie i razili totalną bezradnością.
Bakero pracuje w Lechu od początku listopada zeszłego roku. W tym czasie prowadził zespół w 35 meczach ligowych. Wygrał z nich szesnaście, jedenaście przegrał i osiem zremisował. Z pewnością aspiracje poznańskiego klubu są dużo wyższe. Obecnie Kolejorz zajmuje siódme miejsce w tabeli z dziewięciopunktową stratą do lidera.