- Oczywiście, że ostatni, czyli decydujący, głos należy do Franciszka Smudy. Ostatecznie za wszelkie decyzje odpowiedzialność spada na niego. Ale nie jest też tak, że nie dyskutujemy i każdy z nas, współpracowników, wypowiada się tylko o swojej "sferze zainteresowań" - wyjaśnia Rząsa w rozmowie z Polska The Times.
- Niekiedy wymiana poglądów angażuje emocje, czyli bywa gorąca. A selekcjoner lubi, jak się spieramy i bronimy swoich racji. Ostatecznie sam dobierał sobie ludzi do swojego sztabu, zawierzył im i teraz oczekuje, że nie będą bierni - dodaje.
Źródło: Polska The Times
Źródło artykułu: