33-letni obrońca ma iście gwiazdorskie zarobki. Inkasuje ok. 400 tys. euro rocznie, co daje 1,8 mln zł, a więc blisko 5 tys. zł dziennie! Tymczasem w minionej rundzie zaliczył zaledwie trzy występy w najwyższej klasie rozgrywkowej oraz dwa w Młodej Ekstraklasie. Abstrahując od kontuzji, z którą się borykał, jego dyspozycja też nie była najwyższa.
Czy Manuel Arboleda mógłby odejść z Poznania i odciążyć budżet Kolejorza? - Zacznijmy od tego, że liczne absencje tego piłkarza były związane z urazem. Poza tym nie wiem co to znaczy wysoki kontrakt. Dla jednej osoby taka kwota może być duża, a dla innej nie. To sprawa między Manuelem a klubem. Umowa została podpisana i po prostu obowiązuje - zaznaczył dyrektor sportowy Lecha, Andrzej Dawidziuk.
Jesienią pod nieobecność Arboledy dość pewne miejsce na środku defensywy mieli Hubert Wołąkiewicz i Marcin Kamiński. Na tej pozycji może też grać Ivan Djurdjević, a nawet Grzegorz Wojtkowiak. Możliwe zatem, że wiosną Kolumbijczyk będzie rezerwowym. - Wcale nie jest powiedziane, że nie będzie miał miejsca w składzie. To bardzo dobry zawodnik. Jeśli będzie zdrowy i w wysokiej dyspozycji, to wciąż może dużo dać tej drużynie. Nie zakładałbym, że któryś z trójki środkowych obrońców musi być rezerwowym. Najważniejsze, by każdy z nich prezentował odpowiednią formę - dodał Dawidziuk.
W minionej rundzie Arboleda zaliczył 270 minut na boiskach T-Mobile Ekstraklasy (trzy pełne spotkania). Powodem długiej absencji Kolumbijczyka była kontuzja mięśnia przywodziciela.