Tego transferu Śląska Wrocław nikt się nie spodziewał. Wrocławianie Dalibora Stevanovicia pozyskali w zupełnej tajemnicy i dopiero, gdy ten podpisał kontrakt, podali to do publicznej wiadomości. - Już na początku grudnia pojawiły się informacje od mojego menedżera, że Śląsk jest mną zainteresowany. Ucieszyło mnie to, gdyż nie chciałem przedłużać swojego kontraktu z Wołyniem Łuck. Przy podejmowaniu decyzji kierowałem się również tym, że Śląsk to naprawdę dobra drużyna. Jej wyniki mówią same za siebie - w ubiegłym sezonie zespół zajął drugie miejsce, teraz jest liderem, a latem odpadł z Ligi Europejskiej dopiero w ostatniej fazie eliminacyjnej. Widać w tym wszystkim ambicję, by zbudować coś wielkiego, do tego jest nowy stadion pełen świetnych kibiców. Trudno było się oprzeć takiej ofercie - wyjaśnia nowy zawodnik WKS-u.
Stevanović informacje o Śląsku zbierał od dwóch swoich rodaków, którzy występują w T-Mobile Ekstraklasie - Roka Elsnera i Andraza Kirma. - Obaj opowiadali mi o polskiej lidze i bardzo zachwalali Śląsk. Kiedy dowiedziałem się, jak funkcjonuje wrocławski klub, bez wahania przyjąłem ofertę - wyjaśnił.
Co ciekawe, Stevanović, w tajemnicy dla wszystkich, we Wrocławiu pojawił się jeszcze w 2011 roku. - Było to jeszcze w grudniu, już po zakończeniu rozgrywek na Ukrainie. Pojawiłem się we Wrocławiu, gdzie przeszedłem testy medyczne. Przebadano mnie na wszystkie możliwe strony, by mieć pewność, że jestem zdrowy. Testy wypadły pozytywnie i mogliśmy rozpocząć rozmowy o kontrakcie - wyjaśnił nowy piłkarz Śląska Wrocław, który podkreślił, że nie chciał dłużej występować na Ukrainie, gdyż nie odpowiadało mu życie w tym kraju. Miał on różne propozycje, lecz zdecydował się na transfer do wicemistrzów Polski.
W swoim poprzednim klubie, Wołyniu Łuck, Stevanović rozegrał zaledwie siedem spotkań. - Umowę z Wołyniem podpisałem dopiero w październiku. Odkąd przyszedłem do tej drużyny wystąpiłem we wszystkich spotkaniach. W grudniu wygasł mi kontrakt, którego - jak już wspomniałem - nie chciałem przedłużać - wyjaśnił zawodnik drużyny Oresta Lenczyka.
Słoweniec cały czas znajduje się w orbicie zainteresowań selekcjonera swojej kadry, chociaż ostatnio powołanie otrzymał niemal rok temu. Teraz żyje jednak nadzieją, że dzięki grze w zespole zielono-biało-czerwonych znów otrzyma powołanie do kadry narodowej. Wcześniej był on między innymi w kadrze Słowenii na mistrzostwa świata w piłce nożnej, które rozgrywane były w Republice Południowej Afryki. W narodowych barwach zagrał w szesnastu meczach, w których zdobył jedną bramkę.
Zawodnik podpisał ze Śląskiem 2,5-letni kontrakt z opcją przedłużenia o kolejny sezon. Może on występować głównie w linii pomocy. - Niekoniecznie jako pomocnik podwieszony pod napastnika, ale na pewno mam w sobie więcej z gracza atakującego niż broniącego. Ale w Holandii grałem na przykład z lewej strony pomocy. Jestem prawonożny, a moim zadaniem było schodzenie do środka i uderzanie na bramkę. I właśnie w ten sposób udało mi się zdobyć kilka goli - wyjaśnił piłkarz w rozmowie ze slaskwroclaw.pl.