- To spotkanie było podobne do jesiennej potyczki z bełchatowianami. Wtedy też się męczyliśmy aż do momentu, w którym objęliśmy prowadzenie. Później wygraliśmy już 3:0. Teraz nie udało się trafić do siatki, mimo że w moim odczuciu stworzyliśmy mnóstwo sytuacji - ocenił Mateusz Możdżeń.
Już 0:0 byłoby dla Kolejorza kiepskim wynikiem, ale porażka to wręcz katastrofa. - Nie da się ukryć, zwłaszcza że przeciwnik ma zupełnie inne cele. Z takimi drużynami powinniśmy zwyciężać, tymczasem boisko brutalnie zweryfikowało nasze plany. Mieliśmy swoje szanse, ale nie byliśmy w stanie umieścić piłki w siatce - dodał 21-letni pomocnik.
Końcówka minionego roku była dla poznaniaków dość udana. Pokonali oni bowiem ŁKS Łódź i KGHM Zagłębie Lubin. Niewiele to jednak dało, skoro na inaugurację wiosny zdarzyła się tak przykra wpadka. - Możemy się tylko wstydzić. Kibice nam pomagają, a my nie potrafimy nic zrobić. Nie jest przyjemnie dziękować publiczności za doping po przegranym spotkaniu - stwierdził Możdżeń.
- Oceny byłyby pewne zupełnie inne, gdyby udało nam się wykorzystać choć jedną z klarownych sytuacji. Problem w tym, że byliśmy nieskuteczni, a w defensywie też nie do końca radziliśmy sobie z zawodnikami GKS. Goście wyprowadzali groźne kontry i czekali aż popełnimy błąd. Niestety doczekali się - powiedział młody pomocnik.
Trener Jose Maria Bakero zaordynował w tym meczu zmiany taktyczne. Dotyczyły one skrzydeł oraz pozycji defensywnego pomocnika, na której wystąpił Marcin Kamiński. - Staraliśmy się bardziej wykorzystywać boki boiska i w pewnym stopniu to się udało. Nie jest nam jednak łatwo i to nie dotyczy tylko pojedynku z GKS. Większość drużyn przyjeżdżając do Poznania ustawia się na własnej połowie i czyha na kontry. Musimy się nauczyć z tym żyć. To nas niestety nie ominie, wyłączając tylko kilka meczów z ekipami z czołówki - zakończył Możdżeń.