Mateusz Zborowski: Błażej od 2008 roku kiedy to zamieniłeś Polskę na Włochy występujesz w tamtejszych ligach na szczeblach Serie A i Serie B. Jak ci się żyje we Włoszech?
Błażej Augustyn: We Włoszech żyję mi się bardzo dobrze, choć nie ukrywam, że brakuje mi mojego kraju, przyjaciół, rodziny czy choćby niektórych naszych posiłków (śmiech). Oczywiście daję radę i bez tego w końcu jestem profesjonalistą i przyjechałem tu, by grać w piłkę i będę kontynuował tutaj swoją karierę dopóki będą mnie tu chcieli.
Grasz na pozycji obrońcy, a to w naszym kraju towar deficytowy. Był pomysł Arboledy w kadrze, mamy Perquisa. Czy uważasz, że nie docenia się takich zawodników jak ty, którym nawet nie da się szansy na pokazanie swoich umiejętności?
- To już są decyzje tylko i wyłącznie selekcjonera. Moim zdaniem powinien traktować wszystkich równo, a nie faworyzować tych co graja w Niemczech, bo z tego co widzę to grając w 2. Bundeslidze można dostawać regularne powołania, ale jak już gra się w 2 lidze w innym kraju, takim jak Anglia czy Włochy, to nie bardzo ma się szansę na znalezienie miejsca w kadrze.
Czym jest spowodowany ten trend, że tak chętnie otwieramy drzwi do kadry każdemu, kto wspomni cokolwiek o polskich korzeniach?
- Nie wiem czym to jest spowodowane, ale w każdym bądź razie nie podoba mi się to, ale nie mam na myśli szukania kogoś kto ma polskie korzenie, bo wiadomo jeśli ktoś czuje przywiązanie do ojczyzny, rozmawia po polsku i czuje się Polakiem to warto dać mu szansę, ale jeśli ktoś chce grać w kadrze tylko po to żeby się wypromować to wcale mi się to nie widzi. Tacy zawodnicy podejmują się tylko gry w kadrze, by wypromować swoją osobę na wielkich imprezach, a nie by walczyć dla naszej reprezentacji.
Jesteś mentalnie i fizycznie gotowy na kadrę? Podjąłbyś takie wyzwanie? Zapewne jak dla wielu jest to dla ciebie marzenie, aby reprezentować kraj w koszulce z orzełkiem na piersi.
- Teraz gram regularnie w Serie B. Czuję się dobrze fizycznie oraz psychicznie. Pewnie, że bym się podjął. Grałem w młodzieżowej kadrze Polski i zawsze każdy z nas miał marzenie zastąpić Żewłakowa, Kłosa czy Hajtę. Normalne, że marzy mi się gra w koszulce z orzełkiem na piersi.
Było jakieś zainteresowanie ze strony sztabu szkoleniowego? Pojawiał się ktoś na meczach twojego zespołu?
- Nie, nigdy nikt do mnie nie dzwonił i nigdy nikt nie był na moim meczu. Przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo.
Skupmy się karierze klubowej. W tym sezonie 21 spotkań w składzie Vicenzy i jedna strzelona bramka. Liczysz na szybki powrót do Serie A?
- Tego właśnie było mi trzeba po ośmiomiesięcznej kontuzji, która na dobre wybiła mnie z rytmu i dlatego zdecydowałem się na wypożyczenie, by grać i złapać odpowiedni rytm meczowy i zachować ciągłość gry. Pewnie, że liczę na powrót do Serie A i zapewniam, że powalczę o swoje miejsce!
Polacy chyba zaczynają być doceniani we Włoszech. Boruc regularnie broni we Fiorentinie, sporo mówi się o Salamonie, a od lipca w Udine zagra Pawłowski. Może być jeszcze lepiej?
- Zawsze może być lepiej, tym bardziej że Polacy w wielu przypadkach za granicą pokazują swoją wartość, a dla takich krajów jak Włochy, Anglia czy Niemcy to nie najdroższy wydatek.
Mamy cztery miesiące do Euro, załóżmy, że przed powołaniem kadry dzwoni trener Smuda i mówi: Błażej jesteś mi potrzebny. Co robisz?
-
Jestem gotów! Kiedy, gdzie i o której mam się stawić?