Nie myślę o grze w reprezentacji - rozmowa z Grzegorzem Rasiakiem, napastnikiem Southampton FC

Wszystko wskazuje na to, że Grzegorz Rasiak opuści FC Southampton. Działacze z St Mary’s Stadium zmagają się z wielkimi problemami finansowymi i masowo wyprzedają swoich zawodników. 29-latek na brak ofert pewnie nie będzie narzekał jednak odcina się od wszelkich spekulacji. Rasiak przyznaje także, że aktualnie nie myśli o grze w reprezentacji Polski i skupia się na dobrej grze w rozgrywkach ligowych.

Sebastian Staszewski: Coca Cola Championship startuje już dziewiątego sierpnia. FC Southampton rozegra wtedy wyjazdowy mecz z ubiegłorocznym finalistą Pucharu Anglii, Cardiff City. Jak do nadchodzącego sezonu przygotowany jest Grzegorz Rasiak?

Grzegorz Rasiak: - Zarówno fizycznie jak i psychicznie czuję się bez zarzutu. Do sezonu jestem dobrze przygotowany i w trakcie ligi powinienem to udowodnić. Zdrowie dopisuje i to jest najważniejsze.

Jak przebiegał tegoroczny okres przygotowawczy Southampton?

- Treningi zaczęliśmy już w trakcie mistrzostw Europy, 23 czerwca. Opuściłem tylko dwa zajęcia z powodu lekkiej kontuzji mięśnia przywodziciela. Okres przygotowawczy trwał około trzech tygodni. Cały ten czas spędziliśmy na Wyspach, nie wyjeżdżaliśmy na żadne obozy przygotowawcze. Ogólnie okres przygotowań oceniam pozytywnie.

Wiesz już, czy w przyszłym sezonie będziesz wciąż piłkarzem "Świętych "?

- Trudno powiedzieć. W klubie są spore problemy finansowe i nic nie wskazuje, aby w najbliższym czasie miało się cokolwiek zmienić. Odeszło już kilku ważnych zawodników. Zanosi się na to, że kilku kolejnych piłkarzy, którzy mają najwyższe kontrakty w zespole będzie zmuszona opuścić klub. Pojawi się za to dużo młodzieży. Nie ukrywam, że te zmiany mogą również dotyczyć mojej osoby. No, ale zobaczymy jak to się potoczy. Czas na zmianę klubu jest do końca sierpnia. Do tego czasu naprawdę wiele może się wydarzyć.

Włodarze z St Mary’s Stadium na pewno będą chcieli odzyskać zainwestowane w ciebie pieniądze. Ile potencjalny kupiec musiałby wyłożyć za twoja kartę?

- Działacze chcieli za mnie półtora miliona funtów, czyli jakieś dwa miliony euro. Ale pewnie będzie tak, że w miarę czasu, który będzie upływał do końca sierpnia, ta kwota stopnieje.

Do klubu wpłynęły już jakieś oferty?

- Nigdy nie mówiłem o nazwach klubów i tym razem też nie powiem. Były pewne propozycje, ale nie zadowalały albo mnie albo klubu. Ja też mam swoje wymagania. Na dzień dzisiejszy żadna oferta, która była w klubie nie była na tyle konkretna, aby się nią mocno przejmować. Myślę jednak, że im bliżej będzie do końca okienka transferowego tym tych konkretnych ofert będzie więcej. Przekonałem się już nie raz, że transfer może być przeprowadzony nawet w ostatnich minutach sierpnia.

Zapytam inaczej. Do jakiej ligi chciałbyś trafić? Angielska Premiership, włoska Serie A?

- Przede wszystkim oferta musi być dobra. Nie wybieram sobie konkretnych kierunków, bo w życiu piłkarza różnie bywa. Na pewno postaram się wybrać taką ofertę, która będzie mi odpowiadała sportowo i finansowo. Mam 29 lat i kilka spraw przemyślałem. Chcę iść tam, gdzie warunki do gry będą najlepsze.

Bierzesz w ogóle możliwość pozostania w Southampton?

- Oczywiście. Istnieje taka możliwość, więc nie jest powiedziane, że z niej nie skorzystam. Mam jeszcze dwa lata ważnego kontraktu, więc na ciągle jestem piłkarzem Southampton.

Patrząc na twoje ubiegłe sezony można stwierdzić jedno: Rasiak na Championship jest za dobry, ale na Premiership jest za słaby. Zgodzisz się z tym?

- Myślę, że nie jest to prawdą. Gdybym z jakimś zespołem wywalczył awans do Premiership to myślę, że wtedy zacząłbym strzelać te bramki. Znałbym taktykę klubu, mocne i słabe strony moich kolegów. Miałbym też dużo większe zaufanie. Wszystkie te czynniki mają przełożenie na grę piłkarza. W barażach grałem raz z Derby County a raz z Southampton i niestety się nie udało awansować. W tych klubach byłem przecież czołową postacią i jednym z najlepszych strzelców.

Jednak nieudane epizody z Tottenhamem Londyn i Boltonem Wanderers pokazały, że jednak troszeczkę ci brakuje, aby zostać ważną postacią zespołu z Premiership.

- Przychodząc do Tottenhamu w ataku miałem za rywala takiego piłkarza jak Robby Keane. W Boltonie miałem być zmiennikiem Kevina Daviesa. Ten gość rozegrał prawie 200 meczów w Premiership, więc mało prawdopodobne było żebym szybko posadził go na ławce. Zdawałem sobie sprawę, że w Boltonie nie będę grać dużo, ale spróbowałem. Z Blackburn zdobyłem nieuznaną bramkę, była też poprzeczka z Middlesbrough. Jak widać niewiele zabrakło abym się przełamał i zdobył tego upragnionego gola. Tak się jednak nie stało. Nie miałem pewności siebie, nie czułem, że ktoś na mnie zdecydowanie postawi. Nie zagrałem tak jakbym chciał i tak jak mogłem. Ale nie znaczy to, że na pierwszą ligę jestem za słaby.

Słyszę, że ktoś strasznie hałasuje. Córeczka? (W ciągu rozmowy co chwilę słychać dziecięce krzyki i śmiech).

- Tak, córa tutaj szaleje(śmiech). Ma na imię Julia.

Za kadencji Leo Beenhakkera rozegrałeś w reprezentacji tylko sześć spotkań, nie byłeś też w gronie trzydziestu piłkarzy, z których Holender stworzył kadrę na mistrzostwa Europy. Myślisz jeszcze w ogóle o grze w drużynie narodowej?

- Na pewno w kadrze będzie mała rewolucja. Przyjdą zmiany i wydaje mi się, że w najbliższych miesiącach nie będę brany pod uwagę w kontekście powołań. Jak powiedziałeś, Beenhakker nie zabrał mnie na EURO, więc nie spodziewam się, że teraz nagle sytuacja się cudownie odmieni. Na dzień dzisiejszy absolutnie nie zastanawiam się nad grą w reprezentacji. Skupiam się na tych meczach, w których będę grał, czyli na lidze.

Z gry w reprezentacji jednak nie rezygnujesz?

- Oczywiście, że nie. Przede wszystkim liczę na to, że dopisze mi zdrowie. Jeżeli tak będzie i ja będę w formie to trener na pewno to zauważy. Chciałbym jeszcze zagrać w biało-czerwonym trykocie i zaśpiewać "Mazurka Dąbrowskiego ".

Komentarze (0)