Szlaki przed występującymi obecnie we Flocie obcokrajowcami przetarli dekadę temu Brazylijczycy o przydomkach Magrao i Roberto, którzy zakotwiczyli w prowadzonym wówczas przez Andrzeja Miązka trzecioligowym zespole.
Ten pierwszy był nazywany pracusiem środka pola, drugi zaimponował sztabowi szkoleniowemu bramkostrzelnością. Po podpisaniu kontraktów, atuty niby-wzmocnień jednak zniknęły, a sami zawodnicy byli widywani częściej w lokalach, niż na treningach.
Plątający się po dziesiątkach drużyn Latynosi zostali szybko odesłani, a na następnego straniero w Świnoujściu trzeba było poczekać kilka lat, aż do przybycia Kadiego Kazadiego. Kongijczyk pod względem piłkarskim prezentował się przyzwoicie, lecz też miewał "humory". Spóźniał się na treningi i obrażał na trenera po zejściu z boiska.
Czas kapryśnych obcokrajowców zakończył się na dobre za trenerskiej kadencji Petra Nemca, choć i wówczas nie obyło się bez transferowych niewypałów pokroju Pedro i Igora Bikanova. Wrażenie po nich zatarły jednak perełki, jak chociażby Charles Nwaogu oraz Wallace Benevente.
Właśnie w pierwszym sezonie pracy Czecha została ustanowiona rekordowa liczba stranieri we Flocie, która to w najbliższej rundzie zostanie przebita. Krzysztof Pawlak będzie miał bowiem do dyspozycji siedmiu takich graczy, czyli o jednego więcej niż Nemec. Większość z tego grona przybyła nad morze zimą.
- Tak się złożyło, że zdecydowaliśmy się na kilku obcokrajowców, jednak zakontraktowanie tych zawodników zostało poprzedzone dokładnym rozeznaniem. Poza tym taki Arifović opuścił Flotę tylko na pół roku i zarazem gra w polskiej lidze od wielu lat - przypomniał Pawlak.
Poza Arifoviciem epizod na polskich boiskach ma za sobą również Koba Szalamberidze. - Gruzin okazuje się godnym zastępcą Tomasika na lewym skrzydle - pozwolił sobie na wstępną ocenę szkoleniowiec.
Kompletnie czystą kartę w kraju nad Wisłą mają natomiast: Weselin Marczew i Solomon Mawo. Pierwszy ma na koncie regularne występy w młodzieżowej reprezentacji Bułgarii, może zagrać jako ofensywny pomocnik lub napastnik.
- Jego zadaniem jest zapewnienie nam jakości w przodzie i krok po kroku dochodzi do takiej dyspozycji, aby swoje i nasze nadzieje spełnić. Proces aklimatyzacji w jego przypadku przebiega jednak powoli - zaznaczył opiekun.
- Mawo jest młodym piłkarzem, którego trzeba jeszcze oszlifować. Jeśli tego dokonamy, będziemy mogli mieć z niego pociechę. Dziś zdarzają mu się zarówno fajne, jak i gorsze momenty w grze. Trafił do nas głównie dlatego, że zna go Ferdinand Chi-Fon - wyjawił element "kuchni" Pawlak.
W przypadku Mawo i Marczewa problemem jest bariera językowa. Na ile może ona utrudnić ich porozumienie z zespołem, jeśli wskoczą do jedenastki świnoujścian?
- Oparciem dla Mawo są poza boiskiem Christian Nnamani i Chi-Fon, brak komunikacji jest widoczny dopiero w trakcie meczu. Z rozmowie z Marczewem problem jest większy, lecz na boisku najważniejszy będzie język piłkarski - tłumaczył były trener reprezentacji Polski.
Podczas okresu transferowego Wyspiarze zdołali poszerzyć kadrę i uniknąć poważnych osłabień. Poza odejściem Tomasika do Arki, klub opuścili jedynie zawodnicy przesiadujący na ławce rezerwowych lub leczący kontuzję.