O ile w pozostałych miastach Polski prezentacje drużyny piłkarskiej w centrum handlowym nie są zbyt częstym procederem, o tyle Polonia Bytom z CH "Agora Bytom" ścisłą współpracę prowadzi już od dłuższego czasu. Ostatnia prezentacja śląskiego zespołu także odbyła się w tym miejscu, organizowane były tam także konferencje prasowe.
Trudno się temu dziwić, bo warunki ku jednemu i drugiemu w "Agorze" są akurat świetne. Warto też dodać, ze owe centrum handlowe - jak jego nazwa wskazuje, nawiązując do rynków miast starożytnej Grecji - jest popularnym miejscem spotkań bytomian, stąd ponad tysięczna publika na imprezie nie była powodem zdziwienia dla nikogo.
Niestety nie uniknięto kilku wpadek organizacyjnych. Przede wszystkim słabej jakości było nagłośnienie. Muzyka płynąca z potężnych głośników ryczała basem podczas prezentacji kompilacji wideo, przy rozmowach z zawodnikami z kolei miernie spełniając swoje zadanie. Mało kto bowiem usłyszał, co dany zawodnik odpowiadał na pytanie zadane przez prowadzącego.
Z niezwykle szorstkim przyjęciem spotkali się też możnowładcy z rządu centralnego obecni na imprezie i samorządu lokalnego, z prezydentem miasta Bytom, Piotrem Kojem, na czele. Kiedy głowa bytomskiego magistratu pojawiła się na scenie przywitały go przeszywające wręcz gwizdy. Szybko organizatorom udało się jednak wyjść z sytuacji z twarzą, w mgnieniu oka wywołując na scenę prezesa Radosława Nowakowskiego, którego fani przywitali oklaskami.
Nie dało się też oprzeć wrażeniu, że niektórzy z nowych zawodników niebiesko-czerwonych robili wszystko, by "na siłę" przypodobać się zgromadzonym fanom. Rosły defensor Martin Baran ostatnio znajdował się w kadrze klubu tureckiej Super Lig, Kasimpasa SK.
Nad Bosforem 24-latek oszałamiającej kariery jednak nie zrobił i dlatego zimą przeniósł się do Bytomia. Sam przekonywał jednak, że pobudki, którymi się kierował były zupełnie inne. - Polonia jest lepsza od Kasimpas, a polska liga silniejsza od tureckiej - wypalił Słowak, którego jeden z prowadzących w pierwszej chwili przedstawił jako wielką nadzieję reprezentacji... Czech.
O ile jednak bytomskiemu straniero można wybaczyć brak rozeznania na europejskim rynku transferowym, o tyle już plamę na całej linii dał Mateusz Mika. Młody bramkarz został tej zimy wypożyczony do Polonii z Ruchu Zdzieszowice, a rundę jesienną spędził na podobnych zasadach w ekipie odwiecznego rywala bytomian, Ruchu Radzionków. W zespole z Narutowicza kariery jednak nie zrobił, rozgrywając raptem sześć spotkań na boiskach zaplecza T-Mobile Ekstraklasy.
Mimo to nie okazał należnego szacunku byłemu pracodawcy. Przedstawiony przez prowadzącego, jako "chłopak z Łagiewnik, oddany bez reszty Polonii" golkiper zagajony o porównanie niebiesko-czerwonych z Cidrami bez chwili zastanowienia odpalił: - Nie odpowiadam na durne pytania. Po chwili 24-latek przeszedł jednak samego siebie, intonując znaną stadionową przyśpiewkę fanów drużyny z Olimpijskiej zupełnie... myląc jej tekst.
Niezbity z tropu zawodnik dociągnął do końca "solo", spodziewając się pewnie w zamian kilkuminutowej owacji. Rozczarował się jednak, bo wielu z zawodników pojawiających się na scenie otrzymało głośniejsze oklaski od tych, które Mika zebrał za swój występ.
Na zakończenie trzeba nadmienić, że wedle zapewnień sztabu szkoleniowego Polonii w kadrze bytomskiej drużyny znajduje się zawodnik, który z powodzeniem mógłby powalczyć o występ na IO Londyn 2012. Wojciech Wilczyński, bo o nim mowa, w trakcie zgrupowania w Turcji miał podobno wprawić wszystkich w oniemienie tym, jak po jego wyrzucie z autu piłka przeleciała wzdłuż całą, liczącą blisko 100 metrów halę lekkoatletyczną.
- Przeciętny człowiek umie wyrzucić piłkę z autu tak, by przeleciała halę wszerz. Wojtek przerzucił ją wzdłuż - reklamowali nowy nabytek klubu prowadzący, porównując pod tym względem wypożyczonego z Arki Gdynia obrońcę do Tomasza Hajto, który także słynął z niesamowitej "pary" w rękach.
"Gianni" akurat przy Olimpijskiej zapamiętany jest nie tylko przez swoją umiejętność do dalekich wyrzutów z autu, ale nade wszystko z bramki, którą strzelił Polonii w derbach Śląska, reprezentując barwy Górnika Zabrze. Przymierzył wówczas z ponad 60. metrów... - Ja też tak potrafię - przekonuje pół żartem, pół serio Wilczyński.
Konsternację wśród fantów wywołał też fakt, że organizatorzy na prezentację ściągnęli ekipę Cheerleaders Wrocław, wicemistrzynie Europy w cheerleaderingu. Tym samym odsunięte na boczny tor zostały bytomskie dziewczyny pełniące rolę cheerleaderek w trakcie domowych meczów Polonii. - I co z tego, że nie są tak utytułowane? Za to są nasze... - dało się słyszeć opinie kibiców po imprezie.