Jednym z defensorów, który stracił miejsce w podstawowym składzie jest Damian Zbozień. Piłkarzowi wypożyczonemu z Legii Warszawa szyki pokrzyżowała kontuzja. To właśnie po urazie "Zboziu" siedzi na ławce rezerwowych. - Kontuzje są nieodłączne w życiu piłkarzy. Najgorsze jest to, że była spowodowana faulem zawodnika, a nie przemęczeniem. Na szczęście mam już to za sobą. Myślę o tym, żeby być w jak najlepszej dyspozycji. Kontuzja już nie zaprząta mojej głowy - komentuje piłkarz.
Widać, że defensywa Brunatnych, na którą stawia trener Kamil Kiereś sprawdza się, bo na wiosnę GKS stracił tylko trzy gole. Nie ma więc podstaw, żeby cokolwiek zmieniać w ustawieniu bloku defensywnego. - Dobrze to wygląda. Osiągamy dobre wyniki. Na pewno trener nic nie musi zmieniać. Ja już przeżyłem kiedyś taką sytuację w Nowym Sączu. Praktycznie pół roku nie grałem, ale nie poddawałem się, ciężko pracowałem i robiłem swoje. Teraz jest tak samo. Czekam na swoją szansę. Wtedy ją wykorzystałem. Jak chłopaki złapią jakąś zadyszkę czy trener będzie chciał coś zmienić to może na mnie liczyć. Jestem cały czas gotowy, cały czas trenuję na sto procent, żeby trener widział, że nie załamuję się tą sytuacją. Mam głowę podniesioną do góry i wierzę, że jeśli otrzymam szansę to ją wykorzystam i wskoczę do składu - zapewnia Zbozień.
Dodatkowym atutem przemawiającym na korzyść młodego obrońcy jest fakt, że może on grać nie tylko na stoperze, ale też na pozycji defensywnego pomocnika. Ale, jak sam przyznaje, zdecydowanie lepiej czuje się na środku obrony. - W tej rundzie widzę, że trener wystawia mnie tylko na tej pozycji. Cały okres przygotowawczy trenowałem jako stoper. Na defensywnym pomocniku grają teraz inni zawodnicy, ale nie zapomniałem jak gra się na tej pozycji. Jeśli będzie taka potrzeba i trener będzie chciał ze mnie skorzystać, to będę mógł zagrać w środku pola. Myślę, że uniwersalność jest dla zawodnika czymś dobrym - kończy obrońca Torfiorzy.