9 kwietnia 2011 roku po raz ostatni w meczu o stawkę wystąpił Przemysław Trytko. Potężnie zbudowany napastnik zagrał wówczas w barwach Polonii Bytom, w derbowej potyczce z Ruchem, w Chorzowie. W pierwszej połowie tego starcia doznał fatalnej w skutkach kontuzji zerwania więzadeł krzyżowych, która wyłączyła go z gry na jedenaście kolejnych miesięcy.
Do pełni sił zawodnik dochodził pod okiem sztabu medycznego Jagiellonii, z której do Bytomia był tylko wypożyczony, ale to w barwach niebiesko-czerwonych 24-letni napastnik zanotuje wkrótce powrót na ligowe boiska.
Czy nastąpi to już w sobotnim starciu Polonii z Sandecją Nowy Sącz? - O tym, czy w tym meczu wystąpię zadecyduje sztab szkoleniowy. Ja najbardziej cieszę się z tego, że wróciłem do zdrowia i znów mogę grać w piłkę. Zobaczymy co życie pokaże. Trzeba zakasać rękawy i do przodu - wskazuje zawodnik klubu z Olimpijskiej.
- Historia zatoczyła koło, bo w Bytomiu doznałem urazu i tutaj dostałem szansę odbudowania się, jako piłkarz. Mój poprzedni pobyt w Polonii, co tu dużo mówić, nie był udany. Mam nadzieję, że ten będzie dużo lepszy i bez problemu utrzymamy się w lidze. Ja sam chciałbym trochę pograć i zdobyć kilka bramek, żeby razem z drużyną móc się na koniec maja cieszyć, z dobrze wykonanej roboty - przekonuje Trytko.
W ciągu roku kadra bytomskiej drużyny przeszła dwie poważne rewolucje. Zawodników, którzy w poprzednim sezonie zanotowali z Polonią spadek z najwyższej klasy rozgrywkowej w obecnej kadrze zespołu można byłoby policzyć na palcach jednej ręki.
- O tym, jaki potencjał ma ta drużyna zawyrokuje liga. Na pewno mamy wszelkie argumenty ku temu, żeby I ligę dla Bytomia utrzymać. Nie chciałbym porównywać obecnej kadry zespołu z tą, która spadła z ligi. Liczy się przede wszystkim to, że atmosfera w szatni jest bardzo dobra i wszyscy wiemy, jaki cel się przed nami stawia. Pozostaje nam to przenieść na boisko, bo to jest kluczem do zachowania ligowego bytu - dowodzi gracz śląskiej drużyny.
Po transferze Trytki do Bytomia wielu podważało ambicje zawodnika. Obok Polonii o pozyskanie piłkarza starał się bowiem Górnik Zabrze, który zaprosił go na testy. Rękawicy napastnik nie podjął, ale jak zapewnia, nie wynikało to z braku aspiracji do gry w T-Mobile Ekstraklasie.
- Drwić ze mnie mogą tylko ludzie nieświadomi, nie mający pojęcia o realiach. Jestem po jedenastomiesięcznej kontuzji, po dwóch operacjach. Nie bałem się wyzwania, jakie postawił mi Górnik. Gdybym zdecydował się na Zabrze, to miałbym święty spokój, bo nikt by tam ode mnie cudów nie wymagał - uważa pochodzący ze Strzelec Opolskich napastnik.
O tym, że wybór Trytki padł akurat na Polonię, nie decydował czysty przypadek. - Przy wyborze klubu kierowałem się tym, że potrzebuję regularnych występów i dlatego zdecydowałem się na Polonię. Czuję, że w Bytomiu na mnie liczą. W mojej sytuacji kluczowe nie są finanse i liga, w której gram. Moje ambicje na dzień dzisiejszy sięgają regularnych występów, bym mógł odrodzić się pod względem sportowym - argumentuje Trytko.
Przed laty, występując w Arce Gdynia nazwał swój zespół "władcami Północy". Czy Polonia z rosłym snajperem będzie walczyć o tytuł "władców Południa"? - Walczymy przede wszystkim o utrzymanie i to jest nasz cel nadrzędny. Nie chcę być żadnym władcą - puentuje gracz niebiesko-czerwonych.