Na przebieg sobotniego meczu znacząco wpłynął jego początek. Gospodarze zdobyli dwie bramki w ciągu kwadransa i stało się jasne, że Flocie będzie niezwykle trudno o osiągnięcie korzystnego rezultatu. Tym bardziej, że oba gole padły po ewidentnych błędach w defensywie. - Skoro zawodnicy nie wierzą trenerowi, jak grać w piłkę, to powinni kupić taką fajną, zieloną książkę panów Żmudy i Panfila - "Nauczanie gry w piłkę nożną". Bogdanka mogła strzelić bramki w innych sytuacjach. W drugiej połowie przeprowadziła przepiękną akcję, gdy strzelał Pesir. Niech padają takie bramki, bo to byłoby coś cudownego - pięć wymian i piękny strzał - kręci głową Krzysztof Pawlak.
Wyspiarze wcale nie musieli przegrać na Lubelszczyźnie aż tak wyraźnie. Momentami przejmowali oni inicjatywę i wypracowali kilka klarownych sytuacji podbramkowych, lecz zawiodła ich skuteczność. - Przegraliśmy na własne życzenie. Bogdanka bardziej chciała wygrać, była zespołem lepszym. Wypada pogodzić się z tą porażką i szykować się do następnego meczu. Muszę chylić czoła przed agresją Bogdanki oraz chęcią zdobycia bramek i przedstawić jako wzór mojemu zespołowi - podkreśla były trener reprezentacji Polski.
Flota poniosła najwyższą porażkę od dwóch lat, kiedy 31 marca 2010 roku uległa na własnym stadionie MKS-owi Kluczbork 1:4. Pomimo falstartu szkoleniowiec nie rozdziera szat. Podkreśla, że tylko zachowanie dystansu i spokoju może przynieść pożytek drużynie. - Miałem wiele dylematów przed tym meczem. Pomimo tego, że nasza drużyna została wzmocniona, to nie chciałem robić rewolucji w składzie i w większości postawiłem na zawodników, którzy dotychczas grali. Nie mówię, że zawiedli, bo zawiodły jednostki, które spowodowały, że padły bramki. Nie wolno teraz zwariować. Ja zakazałem zawodnikom dyskusji w szatni. W gorączce można powiedzieć za dużo słów i zrobić sobie krzywdę. Gdy będziemy już spokojni, trzeba będzie wejść w głęboką analizę - uważa Pawlak.
Krzysztof Pawlak: Nie wolno zwariować
Nawet w najczarniejszych snach kibice Floty Świnoujście nie mogli wyobrazić sobie tak kiepskiego początku rundy wiosennej. Ich ulubieńcy przegrali w Łęcznej z Bogdanką aż 2:5. Mimo to trener ostrzega przed pochopnymi ocenami i wyciąganiem dalekosiężnych wniosków.